piątek, 27 grudnia 2013

Od Farilla "Przybycie do watahy"

Wędrowałem parę długich godzin, bez jedzenia i picia.
Przycupnąłem na trawie i myślałem nad tym co bym teraz robił gdyby moja rodzina jeszcze żyła. Wtem zaczął padać deszcz, skupiłem się i stworzyłem większą kule wody, a następnie ją wypiłem. Nagle plecy zaczęły mnie boleć, spojrzałem na nie i ujrzałem, że rana, którą tam miałem, znów krwawi. Jednak to nie była zwykła krew, była niebieska niczym jad którego używałem do polowań. Do mych nozdrzy dobiegł zapach ognia. Obróciłem się, a za mną podążała fala ognia. Zacząłem biec, a ona była coraz bliżej. Nie zauważyłem korzenia i potknąłem się o niego. Ogień już prawie mnie dotykał… Poczułem go i nagle zniknął.
-To wszystko były halucynacje…- Powiedziałem do siebie. Ujrzałem grotę i postanowiłem się tam schować. Kiedy przekroczyłem próg pojawił się jakiś wilk…

(Niech ktoś to dokończy, proszę)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz