piątek, 5 września 2014

Od Sanguisa CD

Pojawił się znikąd, ale to, czego nie widziały moje oczy, nie mogło się ukryć przed uszami i nosem. Maksymalnie wyostrzone zmysły ostrzegły mnie w porę, a moje ciało zareagowało instynktownie, gdy tylko wyczułem zagrożenie.
Cios. Unik. Skok. Pojedyncze spojrzenie oceniające odległość między nami a skałą, półobrót i znów cios. Unik. Cios. Skok. Prawdopodobnie wyglądaliśmy, jakbyśmy w absolutnym milczeniu odgrywali zaplanowaną scenę, jakbyśmy przez lata ćwiczyli nie walkę jako umiejętność, lecz walkę jako ten jeden konkretny pojedynek. Wilk przeciwko wilkowi. Morderca tysięcy i syn, brat, kuzyn, przyjaciel zamordowanych.
Warczeliśmy oboje, rzucając się na siebie nawzajem i odskakując w trudnym do przewidzenia rytmie, ale żaden z nas nie był w stanie powalić drugiego na ziemię. Z jego barku ciekła krew, mieszając się na ziemistym podłożu z moją własną, chociaż konkretnego pochodzenia tej ostatniej nie byłem do końca pewien.
- Możesz próbować mnie zranić. - wycharczał, stając naprzeciwko mnie - Ale oboje wiemy doskonale, że skończysz jak twoja słodka rodzinka.
Nie odpowiedziałem, nie miałem czasu. Gdy tylko skończył mówić, rzuciłem mu się do gardła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz