Patrzyłem nieufnie, jak nieznana mi wilczyca układa rannego
wygodnie i sadowi się przy nim, pospiesznie wyciągając z szafek kolorowe
buteleczki.
- Jak ci na imię? – zagadnęła mnie, nie odrywając wzroku od
wilka.
- Sanguis. – wymamrotałem.
- Co stało się temu tutaj, Sanguisie?
- Nie mam pojęcia. Potknąłem się o niego w lesie i przytaszczyłem
tutaj.
Wilczyca nie odpowiedziała, zajęta przeczyszczaniem rany na
boku Mirificusa. Przyglądałem się, jak sprawnymi ruchami zszywa jej poszarpane
krawędzie i smaruje je dziwną, zieloną maścią, ale nie miałem siły dopytywać
się, co dokładnie robi.
Wyszedłem przed domek, szukając wzrokiem wilczycy, która nas
tu przyprowadziła. Leżała nieopodal. Podszedłem do niej, odruchowo wypatrując
oznak zagrożenia.
- Wypadałoby się może przedstawić. – mruknąłem, zwalając się
na ziemię koło niej – Jestem Sanguis.
- Dream. – kiwnęła głową przyjacielsko – Co z nim?
- Nie mam pojęcia.
Leżeliśmy przez chwilę w milczeniu, ale chyba tylko mi nie
przeszkadzała panująca na polance cisza.
- Skąd jesteś, Sanguisie? – spytała Dream cicho –
Zjawiliście się obaj tak nagle, że nie zdążyłam zapytać cię nawet o imię, o pochodzeniu
nie wspominając.
Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Skąd jesteś, Sanguisie? KIM
JESTEŚ, SANGUISIE?
Kim byłem? Wilkiem zagubionym we własnych emocjach,
zatracającym się w żalu i rozpaczy, szukającym zemsty i nie znającym jej celu?
Wiedziałem dobrze, że nieświadomie dokonałem zemsty już dawno temu, mordując,
paląc i niszcząc stado, które przed dotarciem na pole bitwy wyrżnęło moją
watahę. Co miało więc ukoić mój ból? Czy powiedzenie tego wszystkiego
kompletnie nieznajomej wilczycy miało jakikolwiek sens?
Nie zrozumiała by.
- Pochodzę zza gór północnych. – odpowiedziałem tylko.
***
- Tutaj można by zamieszkać! – ucieszyła się Dream – Popatrz,
jest idealnie! A tam, za drzewami, co za śliczna polanka, można by tam ćwiczyć!
Coraz bardziej mi się tutaj podoba!
- Naprawdę zamierzasz tu zostać? – spytałem z
powątpiewaniem.
- Założę się, że w okolicy jest więcej wałęsających się
samotnie wilków. Moglibyśmy założyć watahę!
- Zaraz, zaraz. My?
- Daj spokój, przecież ty też nie masz dokąd iść. – wilczyca
popatrzyła na mnie z przenikliwością – Co innego miałbyś zrobić? Będę świetną
alfą, zobaczysz. Może ten ranny wilk też się dołączy?
- Alfą. – powtórzyłem powoli. Nie do końca mieściło mi się
to w głowie.
- Uważasz, że nie dałabym rady? – Dream uniosła podbródek,
uśmiechając się – W czym jesteś dobry, Sanguisie?
- Jestem wojownikiem – westchnąłem cicho.
- Świetnie! Będziesz przewodzić obronie stada, jeśli zajdzie
taka potrzeba.
- Do tego trzeba by mieć stado.
- Nie marudź. My i ten ranny to już trójka. Na początek
wystarczy.
- Nawet nie wiem, czy w ogóle zostanę tu na dłużej. –
wymamrotałem.
Zostałem. Ale to już zupełnie inna historia.
<pozostaje nam jeszcze ostatnia część – Mirificus, można
Cię prosić? ;)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz