- nowej wilczycy!
*********************************
Biegłam. I to wcale nie tak żebym przed czymś uciekała. Wcale. No
dobra…..może i uciekałam, ale nie ważne. Najistotniejsze było wtedy to,
że nie miałam gdzie się schronić. Zmęczenie mnie dopadało i nagle
zauważyłam jaskinię. Ciemność otoczyła mnie gdy tylko postawiłam tam
jedną łapę. Nadal ich słyszałam. Tych ludzi. Chcieli mnie dopaść. Rzadko
na tych terenach spotyka się czarne wilki. Schowałam się tam i
przyczaiłam. Nasłuchiwałam.
- Macie ją? – to był głos człowieka z łukiem.
- Nie. Uciekła nam! I ci teraz? – tego człowieka nie widziałam. Zasłaniała mi go wysoka choinka przy wejściu do jaskini.
- Nie dajcie jej uciec… To rzadki gatunek. Dostaniemy za nią dużo forsy. Złapcie ją! Zrozumiano? – krzykną mężczyzna z bronią.
Ruszyli biegiem w stronę rzeki, a ja odetchnęłam z ulgą. Oni naprawdę
chcą mnie dopaść. Zaufałam im, a oni chcieli tylko złapać mnie dla
pieniędzy! Ech…ludzie…nie wolno im ufać. Tak szczerze to zawsze
uciekałam. Razem z rodziną przemierzaliśmy dzikie ostępy lasu Server.
Zwłaszcza zimą było nas widać, bo gdy biały śnieg się pojawiał było nas
widać jak na dłoni. Najpierw zabili mi brata i ojca, a kiedy z matką
próbowałyśmy im uciec strzelali z łuku i ją trafili. Kazała mi uciekać,
ale nie chciałam jej zostawić. Musiałam stamtąd uciekać, bo inaczej
dopadli by też mnie. Tak więc zostałam sama na świecie. Jestem chyba
ostatnim czarnym wilkiem w tym lesie. No cóż, takie życie. Zaburczało mi
brzuchu wiec ruszyłam na polowanie. Była zima i wciąż było trudno o
pożywienie, ale jako doskonała łowczyni z klanu Dragonich umiałam sobie
poradzić w każdych warunkach. Nastawiłam uszy, wyostrzyłam węch. Sarna.
Dwie sarny, a może i trzy…. Puściłam się truchtem w kierunku zapachu
jedzenia. Stały tam, na łące i wygrzebywały resztki trawy spod śniegu.
Jedne atak dwie zdobycze. Tak więc na obiad miała młodą sarnę i jej
dziecko. Mniam. Po posiłku musiałam odpocząć. Nie mogę zostać w tej
jaskini, bo w końcu i tam mnie znajdą….Muszę znaleźć coś innego…O tam.
Grota w sam raz. Ledwo się poruszyłam w tym kierunku, a strzała świsnęła
mi koło głowy. Ludzie. Czy on nigdy nie dadzą sobie spokoju?! Kolejny
szaleńczy bieg w stronę lasu. Łapy odmawiały mi posłuszeństwa, ale
biegłam dalej. Najważniejsze jest przetrwanie… są blisko. Słyszę ich.
Szybki skok na gałąź, potem na drugą i trzecią, a potem na czwartą.
Siedzę na wysokim drzewie i wypatruję ich z góry. Pobiegli dalej. Nawet
nie zwrócili uwagi na ślady moich łap na śniegu w kierunku drzewa.
Ludzie to prawdziwi ślepcy. Dla nich liczą się tylko pieniądze. Noc
spędziłam na tym właśnie drzewie. Obudziło mnie słońce grzejące mój nos.
Zeskoczyłam z drzewa w poszukiwaniu śniadania. Tym razem udało mi się
upolować łosia i jelenia. Najedzona ruszyłam w poszukiwaniu domu. Szłam
cały dzień z myślą : Serenity – Uciekinierka….straszne. Nagle poczułam
zapach inny wilków. Odruchowo zawyłam i oczekiwałam na odpowiedź.
Usłyszałam wycie i pobiegłam w jego kierunku. Zobaczyłam ich. Wyczułam
ich. To oni! Przyjaciele naszego klanu. Wataha Firefly.
Śliczne to jest Em <3
OdpowiedzUsuńcałkiem całkiem, dość dobrze się czyta, aczkolwiek żaden wilk nie zje na raz łosia i jelenia... a poza tym mordowanie matki z młodym, serio?
OdpowiedzUsuń