Czas wlókł się jak nigdy dotąd. Aż do momentu, gdy zrobiło się zupełnie ciemno, siedzieliśmy w stodole, do której o dziwo nikt nie wchodził pomimo tego, że znajdowały się tam również inne zwierzęta. Widocznie tutejsi ludzie mieli wszystko gdzieś. Mając dobry widok na wejście do biblioteki z łatwością można było obserwować strażników. Byli młodzi i niedoświadczeni, na dodatek nieliczni. Czy wiedza, która stanowiła potęgę, i której źródło znajdowało się za ich plecami straciła swoją wartość? Czy oni myślą, że jedynymi istotami, jakie chciałyby się tam dostać bez pozwolenia są szczeniaki, które wystarczy tylko postraszyć a zniechęcone porzucą swoje plany zdobycia tej wiedzy? Zapomnieli o magicznych wilkach, czy co?
-Ta ignorancja ma jednak swoje zalety. -powiedziałam na głos- Wystarczy mała sztuczka... i droga wolna!
-To miałaś ten plan, czy teraz ci przyszedł do głowy? -uśmiechnął się Mirificus odrywając wzrok od starej owcy żującej siano w swoim boksie parę metrów obok nas. Jakoś nie przeszkadzała jej nasza obecność.
Westchnęłam.
-Oczywiście, że miałam plan. Wejść, wziąć co trzeba i wyjść. Reszta to tylko drobne szczegóły. -wilk na te słowa uśmiechnął się jeszcze szerzej. Nie przejmując się jego reakcją wbiłam wzrok w zwierzęta i uświadomiłam sobie, że jestem głodna. Tylko nie można ich ruszyć. Jeszcze hałasu by narobiły, a byłby to spory kłopot.
Tymczasem minęła kolejna godzina oczekiwania.
Niedługo wartownicy mieli się zmienić. Nadszedł TEN moment.
-Będzie dobrze, damy radę. -szepnął Mirificus.
Zmusiłam się do uśmiechu. Choć nie raz zdarzało mi się podczas wędrówki stawać w trudnych sytuacjach, nie przyzwyczaiłam się do tego i nadal czułam niepokój. Wzięłam parę głębokich oddechów, przymknęłam oczy i zebrałam myśli.
Po chwili nad małym placykiem zaczęły krążyć wyczarowane przeze mnie niewielkie światełka do złudzenia przypominające...
-Świetliki! -krzyknęło małe dziecko grzebiące jeszcze przed momentem w ziemi. Przerwało swoje jakże porywające zajęcie i teraz próbowało złapać światełka, podskakując i niszcząc obiekty swojej dotychczasowej uwagi - zamki z ziemi i kamyków, które były jego własnym dziełem.
Zgodnie z planem, do zabawy dołączyło parę innych dzieci. Beztrosko ganiały za wytworem czegoś, czego nawet nie były świadome.
Skierowałam drobiny prosto w oczy maluchów. Najpierw były tylko zdziwione, ale gdy oberwały jeszcze parę razy, zaczęły krzyczeć.
Strażnicy podbiegli do nich, jako że byli jedynymi starszymi osobami w pobliżu. Udało się!
Opuściliśmy prędko naszą tymczasową kryjówkę. Ostrożnie przemknęliśmy się okrężnymi, pustymi uliczkami aż pod mury biblioteki.
Zerknęłam na plac przed budynkiem. Po namyśle dołożyłam jeszcze parę świetlików, które rzuciły się na ludzi.
-Droga wolna. -szepnęłam i razem z Mirificusem wślizgnęłam się do środka.
Młody chłopak, którego nie interesowały świecące drobiny rozglądał się dookoła. Wstrzymał oddech, gdy ujrzał dwa wilki przemykające się do biblioteki zaledwie parę metrów przed nim. Uświadomił sobie o tym, że gapi się na nie już dłuższy czas gdy wpadła na niego dziewczyna. Zaraz po tym jak wygłosiła pod nosem co sądzi o jego inteligencji, również spojrzała na bibliotekę. Potem na świetliki. Natychmiast zaczęła panikować.
-Wilki! Magiczne wilki! -krzyczała. Chłopak spróbował ją uspokoić. Wiedział, co może się stać z tymi stworzeniami, jeśli strażnicy je złapią. Nie chciał, żeby spotkał je ten los.
-Cicho bądź! -szepnął jej do ucha.
-Cicho?! -oburzyła się- Naszym obowiązkiem jest poinformować odpowiednie osoby o ich istnieniu!
Zanim zdążył jeszcze coś dodać, awanturniczka uciekła, zwracając uwagę wszystkich ludzi po kolei. Wkrótce całe miasto dowiedziało się o intruzach. Łowcy otoczyli budynek.
Weszliśmy do środka biblioteki. ciepłe powietrze przesycone było zapachem drewna i papieru. Mój żywioł...
-Co teraz? -spytałam rozglądając się dookoła- Wyczuwasz tu ludzi?
-W środkowej części. Lewym korytarzem też dojdziemy.
Ruszyliśmy natychmiast. Zdałam się zupełnie na ostrzejsze niż moje zmysły Mirificusa.
Nie zawiodłam się.
Po chwili naszym oczom ukazała się ogromna sala, wysokie półki wypełnione niezliczonymi księgami sięgały sufitu. Gdyby nie okoliczności, w jakich się tu znaleźliśmy, mogłabym uznać, że jesteśmy w raju.
-Zaraz tam trafimy. -mruknął Mirificus- Już wiedzą, że jesteśmy w mieście. To tylko kwestia czasu, nim tu po nas przyjdą. Idź lepiej szukać tej przeklętej książki, a ja postoję na czatach.
Kiwnęłam głową i rozpoczęłam poszukiwania zastanawiając się, czy ja nieświadomie powiedziałam coś na głos, czy wilk potrafi czytać w myślach. Wolałam jednak tę pierwszą opcję. Nie wiedziałby wtedy o moim podenerwowaniu.
Wracając do akcji: Jak każda szanująca się biblioteka, ta również była uporządkowana. Bez większego problemu znalazłam sektor "R". Potem wypowiedziałam krótkie zaklęcie pozwalające mi odnaleźć tytuł: "Rzadkie rośliny, które często pomagają". Poczułam upływ mocy. Stosunkowo niewielki, ale jednak wyczuwalny. To nie była moja wrodzona zdolność, dlatego przy jej wykonywaniu musiałam zużywać znacznie więcej energii niż zwykle.
Parę metrów nade mną rozbłysnął delikatnym światłem grzbiet poszukiwanej księgi.
Za wysoko.
Wypatrzyłam wzrokiem donicę z drobną rośliną. Musiałam ją podsunąć bliżej, zanim użyłam kolejnych zaklęć. Tym razem moich własnych.
Uśmiechałam się patrząc, jak pod wpływem mojej mocy z ziemi wystrzeliły długie pnącza, które sięgały po przewodnik. Gliniane naczynie pękło pod naporem rozrastających się jednocześnie korzeni. W końcu gładkie końcówki pędu chwyciły księgę i opuściły ją do mojego poziomu. Chwyciłam ją w zęby i zawróciłam do Mirificusa. Nienaturalnie duża roślina usychała tymczasem, by w końcu zamienić się w zupełnie zwyczajny, rozdrobniony piasek.
Zadowolona z siebie biegłam z powrotem pod drzwi, kiedy kątem oka zauważyłam coś niesamowitego. Na drewnianej konstrukcji leżał przedmiot, o którym nawet nie śniłam. Rozszerzona wersja swojego rodzaju encyklopedii, w której znajdowały się odpowiedzi na wiele ważnych problemów. Między innymi, dlaczego ludzie tak nienawidzą magicznych wilków... Musiałam ją mieć.
Więc pod drzwiami znalazłam się taszcząc dwie księgi.
-Jesteś wreszcie! -powiedział Mirificus- Słuchaj, otoczyli już całą bibliotekę, mam nadzieję, że masz jakiś plan awaryjny, bo inaczej już po nas i... Co to właściwie jest?! -zdziwił się widząc mój drugi nabytek.
-Coś bardzo ważnego. -odpowiedziałam niezdolna już ukryć nerwów. Tkwiłam przez chwilę nieruchoma z szeroko otwartymi oczami. Zdałam sobie sprawę z beznadziejności naszej sytuacji i tego, że mamy tylko jeno wyjście. To zaklęcie, którego szczerze nienawidziłam.
-Dream! Oni tu idą! -krzyknął wilk z rozpaczą. Teraz i ja usłyszałam ludzie jak otwierają główne drzwi i jak dziesiątki ciężkich butów uderzają o podłogę.
Zdobyłam się na odwagę i wyszeptałam magiczne słowa.
-Tylko... Tylko się nie przeraź... Pamiętaj, że nie jesteśmy wilkami... -zdążyłam jeszcze powiedzieć zanim zemdlałam. Właściwie byłam pewna, że umrę. Zużyłam niemal całkowicie swoją energię. Ostatnim obrazem, jaki zapamiętałam była pochylająca się nade mną ludzka twarz.
<Mirificus? ^^ Wiem, długo to trwało, ale nie mogłam się do tego zabrać...>