środa, 13 listopada 2013

Od Nasira CD Sanguisa

Ruszyłem niezbyt śpiesznym krokiem obok Sanguisa. Nie rozmawialiśmy wiele. Widać obaj wyznawaliśmy zasadę, że jeśli nie ma się nic konkretnego do powiedzenia, to bez sensu jest zdzierać sobie gardło. Po chwili weszliśmy do tutejszej biblioteki. Pomieszczenie było wielkie, oświetlone kulami magicznego światła i zastawione rzędami regałów, których półki uginały się pod ciężarem ksiąg i zwojów. Świadomość ogromu wiedzy zgromadzonej w tym miejscu przytłaczała. Tysiące dusz zaklętych w martwych stronicach, w skórzanych trumnach... Złożonych na półkach niczym zwłoki w kryptach. Zakurzone, tak rzadko odwiedzane. Gdy wchodzi się do biblioteki odbywa się swego rodzaju podróż w czasie. Myśli trwające przez tysiące lat. Nikt, póki którejś nie otworzy, nie wie, do jakich czasów i miejsc dana księga go zabierze. Otrząsnąłem się z szoku, który wywołał we mnie ogrom biblioteki.
-Robi wrażenie, co?-zapytał Sanguis stając obok mnie.
-Tak. Robi.-przyznałem.
Wyrwałem się wreszcie z rozkosznych objęć wyobraźni, która nakłaniała do zatrzymania się tu dłużej tylko po to, by zagubić się w świecie kreowanym przez zebrane tu księgi.
-Więc masz jakiś pomysł? Czego właściwie chcemy szukać?-zapytał towarzyszący mi wilk.
Zawahałem się. Spojrzałem na niego niepewnie.
-Pamiętasz tego mężczyznę, który prawie dorwał Felsarotha? Podobno miał miecz z tym... Kryształem Skupiającym. Pewnie słyszałeś wzmianki o Łowcach, którzy zwą się Kelebarhini. Klan Srebrnego Kryształu. To szybko rozwijające się ugrupowanie buntowników, którzy zbierają siły by przeciwstawić się okupacji ich państwa, które lata temu zostało przejęte przez siły Dellios. Walczą o Fellastię-ich rodzimy kraj. Magazynują w tych kryształach magię zawartą w istotach naszego pokroju potem wtapiają je w broń by ją w ten sposób ulepszać...
Sanguis spojrzał na mnie ogłupiały.
-Chyba nie masz zamiaru...-urwał.
Wpatrywałem się w niego nieustępliwym, kamiennym wzrokiem.
-A więc jednak mówisz serio...- złotooki pokręcił głową.
Parsknąłem cichym, niskim śmiechem.
-Chyba nie sądzisz, że jestem aż tak głupi, by pchać się w wężowy rój...
Sanguis wyszczerzył zęby złośliwie.
-Nie sugeruj mi nic...- mruknąłem rozbawiony.
-Przecież nic nie mówię...-odparł i na nowo przybrał poważną postawę.-Więc...? Co masz zamiar zrobić?
-Można by trochę powęszyć. Macie tutaj coś na temat Kelebarhinów?
Sanguis zakręcił się chwilę, a potem podszedł do regału pod ścianą. Zdjął z jednej z półek jakieś względnie nowe, opasłe tomiszcze i położył je na niskim stole.
Przysiadł przy nim i zaczął wertować stronice spisane kaligraficznym, kanciastym pismem. Przystanąłem przy nim śledząc zdania spisane przez nieznanego autora. Sanguis znalazł wreszcie to, czego szukał.
-Tutaj. Czytaj, a ja pójdę poszukać czegoś jeszcze...-rzucił i oddalił się.
Usiadłem naprzeciw księgi wpatrując się w nią uważnie. Analizowałem każde przeczytane zdanie. Nie znalazłem póki co nic bardziej odkrywczego od tego co sam wiedziałem. Westchnąłem nieco znużony bezowocnymi poszukiwaniami. Ponoć o nie droga prowadzi do celu, tylko cel wskazuje nam drogę. Szkoda, że, mimo iż miałem cel to nie widziałem żadnej drogi. Zwiesiłem głowę i zamknąłem księgę w której nie było nic przydatnego… Może Sanguis znajdzie coś… ciekawego?
< Sanguis?>
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz