Pierwsze parę dni mojej wyprawy pamiętam jak przez mgłę. Zaczęło się od pojedynczego tropu, który odnalazłem w czasie polowania, a potem wszystko potoczyło się błyskawicznie - powrót na tereny watahy, rozmowa z Dream na temat moich planów, pożegnanie z Mirificusem i Animae, na których wpadłem po drodze, a potem szalony bieg przez las, który zapoczątkował wszystkie następne wydarzenia. Nie pamiętam, żeby przez te parę dni jadł czy odpoczywał; wiem tylko, że moje łapy same niosły mnie do przodu, a wszystkie zmysły pochłonął ten jeden, jedyny cel, któremu poświęciłem się całkowicie i który wypełnił mój umysł, wypychając z niego wszystkie inne pragnienia. Ścigałem mordercę zbyt dobrze wyszkolonego, bym mógł sobie pozwolić na najmniejsze choćby potknięcie.
Z czasem tropy były coraz wyraźniejsze. Po tygodniu podróży wszedłem na tereny, na których zapach ściganego przeze mnie wilka był obecny niemalże wszędzie. Sam też zostawiałem za sobą wyraźne ślady, ale nie dbałem o to, czy to ja odnajdę jego, czy on mnie - ważne było jedynie, by go w końcu dopaść. Mogłem być członkiem nowej watahy, pomagać wszystkim dookoła i spędzać miło czas z przyjaciółmi, ale nie zapomniałem jeszcze, jak to jest być wojownikiem. I teraz ta wiedza miała mi się przydać.
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz