czwartek, 29 sierpnia 2013

Od Dream CD Mirificusa


-O proszę, właśnie was szukałam. Mirificusie, najlepiej gdybyśmy wyruszyli jutro - powiedziałam uprzedzając pytanie wilka- Nie ma co zwlekać, z resztą dłuższe przygotowania mogłyby wzbudzić zainteresowanie innych wilków. A mamy iść sami. Dla ciebie Sanguisie mam inne zadanie. Mógłbyś mnie zastąpić, jako alfę, na czas nieobecności. To co?
Uśmiechnęłam się czekając na odpowiedź.

<Na nic więcej mnie chwilowo nie stać =__= Odpowiadajcie :) >

wtorek, 27 sierpnia 2013

Od Callie


"Callie to uzdolniona wilczyca, trzeba Ją tylko poprowadzić w dobry kierunku i zrozumie swój cel! - to były ostatnie zdania mojego ojca przed śmiercią.
Cóż... z tym "brakiem" rodziny.. to nie do końca prawda. Ostatecznie.... to:

~ ojciec Farell - martwy
~ matka Mia - martwa
~ siostra Pumpkin - żyje, lecz po tym kiedy przekazałam Jej informacje w postaci orła śnieżnego.... postanowiła odbyć podróż do Podziemi... Tam gdzie może ktoś żywy dotarł - ale na pewno już nie wrócił.
~ Wolfie - młodszy brat - martwy ( ale to właśnie po Niego, tatę i mamę wyrusza Pumpkin)

Kiedy siostra pognała w kierunku tylko Jej znanym pobiegłam do alfy, o imieniu Dream - jak mi wytłumaczyła pięć sekund temu Pumpkin... Ruszyłam do jej jaskini i nagle zderzyłam się z ...?
- Ee... Przepraszam -mruknęłam.
- Kim jesteś ? - zapytała rudawa wilczyca.
- No ... Callie. Siostra Pumpkin. A .. Ty ?
- Dream, samica lafa. CO Cię tu sprowadza i gdzie jest Pumpkin ?
Spojrzałam w jej oczy... Musiałam powiedzieć.
- Wyruszyła do Podziemi, by ratować rodzinę... - i opowiedziałam Jej wszystko co wiedziałam, co się stało.
- Rozumiem.... Ty ??.. Dołączysz do Naszej watahy ?
- Hmm... No... nie wiem...
- Zapraszam. Poznasz resztę....myślę że przypadną Ci do gustu.
- Zobaczymy - uśmiechnęłam się i ruszyłam za Nią.

Prowadząc mnie dróżką spotkałyśmy parę wilków i Dream zapoznała mnie z Nimi.

Poznałam Mirificusa < miły > Sanguisa < raczej ...cichy> i Larien < na prawdę miła wilczyca> ... jest tutaj na prawdę fajnie, nie co u mnie z bratem, a potem już bez Niego... Tu jest głośno i wesoło, a u mnie ponuro i szaro.

Ktoś dokończy ?

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Od Serenity

Chciałabym teraz opowiedzieć wam o pewnej historii. O tym tym co działo się kiedyś, przed moimi narodzinami. Pamiętam dosyć sporą część tej baśni, ale nie jestem w stanie przypomnieć sobie samego końca ! Ech…nie ważne. Zacznijmy lepiej od początku…
Wiele lat temu moja matka będąc jeszcze ze mną w ciąży wybrała się na spacer po lesie w nadziei spotkania mojego ojca, którego nie było wtedy w domu już od paru tygodni. Takie spacery robiła codziennie rano i wieczorem. Akurat ta historia zaczyna się z samego rana. Więc moja matka szła i szła i szła, a nadzieja ją opuszczała coraz bardziej, a myśl, że już nigdy nie zobaczy mojego ojca powodowała u niej wielki smutek. Jednak tego ranka wszystko miało się zmienić.  Idąc wydeptaną przez siebie ścieżką moja mama ujrzała małe rozwidlenie, którego nigdy wcześniej tutaj nie było. Ciekawe co się stanie jeśli pójdę inną droga niż zwykle? – pomyślała.
Skręciła więc i dalej szła przed siebie.  Gdy dwie godziny wędrówki zaczęły dawać się mojej ciężarnej wtedy mamie we znaki dotarła do starego ceglanego budynku. Otoczony on był pięknymi kwiatami i drzewami owocowymi, a na placu przed nim bawiło się kilka szczeniąt. Zachwycona podbiegła do nich żeby się przywitać. Wilczki jednak zaczęły głośno wyć i w popłochu uciekać do wielkiego budynku.
To dziwne, zawsze myślałam, że małe wilczęta są bardzo kontaktowe – zamyśliła się moja matka i w tym zamyśleniu potknęła się o patyk i runęła jak długa w dół, po zboczach, które okalały całą ceglarkę. Spadała i spadała no i oczywiście nie wylądowała na czterech łapach tylko na grzbiecie. Kiedy wstała i otrzepała futro zaczął ją bardzo boleć brzuch.
-O mój Boże! Serenity tylko nie teraz ! – powiedziała na głos moja matka.
-Nic się pani nie stało? – spytał wilk, który nagle wyszedł zza krzaków znajdujących się przed moją matką.
- Ach, słucham? Nie, nic mi nie jest tylko boli mnie brzuch. – odparła.
 - To nie dobrze, który dzień  jeśli można spytać ? – ukłonił się grzecznie nieznajomy.
- Można, można. To już  63 dzień. – opowiedziała z uśmiechem moja matka.
- Rozumiem, że niedługo rozwiązanie. Zapraszam panią do mojej Szkoły. Tego budynku, który pani tutaj widzi. Zaopiekujemy się panią – rzekł nowy znajomy mojej matki i trącił ją nosem aby podążyła za nim.
Podeszli razem do wielkiej drewnianej bramy, a pan od Szkoły głośno zawył i brama się otworzyła. Weszli do środka. Z tego co opowiadała mi moja babcia każde pomieszczenie było urządzone bardzo bogato i z przepychem godnym króla. Przeszli dalej do wilczego szpitala, a tam trzy położne zaopiekowały się moją matką należycie: nakarmiły ją, umyły, napoiły i dały coś do czytania. Książkę o Czarach. Więc leżała sobie i czytała, a codziennie przychodziły do niej położne z jedzeniem piciem i nową pościelą. Tak działo się do dnia, w którym ja, Serenity, miałam przyjść na świat. Był to 66 dzień ciąży mojej mamy i nikogo nie dziwiło, że nadszedł już czas na poród. Został on sprawnie odebrany, a potem ja i moja matka spędziłyśmy rok w tym cudownym wtedy miejscu.
Pewnego dnia podczas naszych codzienny zajęć do pomieszczenia na pranie wpadł oszalały dyrektor Szkoły ( to ten wilk który wcześniej przygarną moją matkę ) i krzyczał:
-Dlaczego mi nie powiedziałaś Artecjo, że twoja córka nie jest zwykłym szczeniakiem ?!
Idąc w stronę mojej matki potykał się z wściekłości o różne rzeczy na swojej drodze, a wtedy ponoć ja ukazałam swoją czarodziejską moc i zrobiłam wokół mnie i mojej matki Tarczę Ochronną. Najpotężniejsze zaklęcie jakie kiedykolwiek wykonał szczeniak. Dyrektor odbił się jak piłka od tarczy i uderzył z łoskotem o ścianę. Wtedy moja tarcza przestała działać. On wstał i głośno oznajmił:
-Artecjo to ja zabiłem twojego męża. -wychrypiał przez zaciśnięte z bólu po uderzeniu gardło – I zamierzam skończyć swoje dzieło. Serenity jest Córką Siódmej Wilczycy z Klanu Roxette i Siódmego Wilka z Klanu Kontenery, a więc jej moc może okazać się niebezpieczna nie tylko dla niej ale i dla wszystkich magicznych wilków!
Z tymi słowami rzucił się na mnie, ale moja matka była szybsza i dopadła go pierwsza. Zaczęła się pierwsza walka jaką kiedykolwiek widziałam. Zostałam zepchnięta w róg pokoju. Ostatecznie moja mamusia pokonała złego wilka, ale sama odniosła w tej walce takie rany, ze nie była w stanie się podnieść. Podbiegłam do niej, mijając martwe ciało dyrektora całe zbroczone krwią.
-MAMO! Wstawaj musimy uciekać! – krzyczałam, ale moja matka tylko przywołała mnie i na ostatnim oddechu wychrypiała:
- Serenity, kochanie, twoje imię oznacza w naszym języku Spokój więc zaprowadź pokój w tej krainie i zawsze pamiętaj o mnie i o swoim ojcu, a kiedy nadejdzie właściwy moment pomożemy ci.
Po tych słowach odeszła. Moja ukochana mama odeszła na zawsze. Zostałam uwięziona w Magicznej Szkole na następny rok, z którego pamiętam tylko 2 ostatnie miesiące. Kiedy udało już mi się uciec dopadli mnie ludzie i to właśnie im uciekłam zaraz przed dołączeniem do Watahy.
Mam nadzieję, że odnajdę kiedyś tę Szkołę i pomszczę śmierć moich rodziców, a na razie muszę porozmawiać z Dream. Może ona mi jakoś pomoże...

czwartek, 22 sierpnia 2013

Od Dream

Wczesnym rankiem odprowadziłam Ardię pod granicę naszych terenów.
-Na pewno chcesz odejść? - spytałam jeszcze z żalem w głosie.
Kiwnęła głową potwierdzając.
-W takim razie... Do widzenia -zdobyłam się na uśmiech, choć niełatwo mi to przyszło- Życzę szczęścia...
Wilczyca pożegnała się jeszcze raz po czym odeszła w swoją stronę.
-Pamiętaj, że zawsze możesz wrócić! -krzyknęłam, lecz nie wiem, czy  nie było już za późno.

niedziela, 11 sierpnia 2013

Od Animae CD Dream


Już? Tak szybko? Jeden dzień wystarczył, żebym z zagubionej samotniczki, błąkającej się po lasach przez całe swoje dotychczasowe życie, przeobraziła się w członkinię watahy? Brzmiało dziwnie.
Jestem Animae, a to moja wataha.
Poznajcie Animae, członkinię naszej watahy.
Animae jest teraz częścią naszej watahy.
Nie potrafiłam się przyzwyczaić. Dream poznała mnie z kilkoma wilkami, które akurat kręciły się w pobliżu.. Mirificus zdawał się być przepełniony entuzjazmem niezależnie od tego, o co chodziło - czułam, że go polubię. Przedstawił mi Sanguisa, ale on, choć uprzejmy i niewiele starszy ode mnie, trochę mnie onieśmielał. Poznałam też Pumpkin, dość pewną swojego zdania, ale naprawdę sympatyczną wilczycę, wilka zwanego Akaymon, który urodą prawie dorównywał Sanguisowi, ale nie wydawał się być zbyt towarzyski i wreszcie Novę, która zaskoczyła mnie swoją spostrzegawczością. Mogłabym spędzić resztę wieczności, spacerując po terenach watahy i chłonąc unoszącą się w powietrzu atmosferę, obserwując żyjące obok siebie wilki i zatapiając się w marzeniach. Mogłabym zostać tu na zawsze - żyć w otoczeniu przyjaznych mi wilków, oduczyć się wzdragania się na dźwięk obcych kroków i zacząć robić coś innego niż tylko starać się przetrwać. Mogłabym przestać uciekać.
To był dobry plan. Kilka dni zajęło mi przyzwyczajenie się do faktu, że wokół mnie są inne wilki. Dream okazała się istnym aniołem - oprowadziła mnie po całym terenie, wprowadzając w historię lasu, watahy i jej poszczególnych członków, zwracając uwagę na specyfikę życia w społeczności i szczegóły, jakie bez jej pomocy by mi umykały. Z Mirificusem też dogadywałam się całkiem nieźle. To on pokazał mi bibliotekę, dość dobrze wyposażoną i przede wszystkim spokojną, w której uwielbiałam spędzać chłodne wieczory, zatapiając się w książkach i tak dobrze znajomej mi samotności.
Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę mogła żyć w ten sposób, ale najważniejsze jest, że dołączenie do watahy Firefly nie było końcem mojej przygody.
To był dopiero początek.

piątek, 9 sierpnia 2013

Od White Arrow

Tego ranka obudziłam się bardzo wcześnie. Zwykle budzę się przy wschodzie słońca ale tym razem nie mogłam spać. Upewniłam się, że wszyscy śpią i pobiegłam do lasu. Uwielbiałam ten las. Ogromny zielony często przychodziłam tu gdy trenować wyczarowywanie i strzelanie ognistymi strzałami. Uwielbiam to. Dobiegłam do wielkiego wzgórza do którego często przychodziłam. Usiadłam i patrzyłam się w oddal. Jakby zaraz coś miało się tam pojawić. Ale nic nie zobaczyłam. Było jeszcze ciemno ale księżyca nie było widać. Nagle coś zaszeleściło w krzakach. Odwróciłam się gotowa zaatakować i wtedy go zobaczyłam. Piękny czarny wilk o jasno niebieskich oczach. Podszedł i usiadł obok mnie.
- Nazywam się Devil's Tounge a Ty? - zapytał.
- White Arrow. - odpowiedziałam nadal wpatrując się w niebo lecz kantem oka spojrzałam na niego.
- Nigdy Cię tutaj nie widziałem.
- Ja ciebie też.
Nadal siedziałam wgapiona w niebo a jemu chyba się to znudziło. Zaczął mnie okrążać jakby przyglądał się jakiemuś nowemu okazowi wilka.
- Co? - zapytałam gdy po raz 4 mnie okrążył.
Stanął i patrzył się na mnie jakby to co powiedziałam go uraziło. Stał tak przez dłuższą chwilę po czym położył się obok mnie nic nie mówiąc.
Po krótkiej chwili ja również się położyłam. On ciągle się we mnie wpatrywał.
- Jesteś piękna. - rzekł kładąc swoją łapę na mojej
Co on powiedział? Że jestem piękna? Poczułam miłe ukłucie w sercu.
Odwróciłam głowę w drugą stronę. Minęła ledwie chwila a ja odwróciłam się do niego i powiedziałam
- Słuchaj schlebia mi to, że według Ciebie jestem piękna ale ja nie mam zbytnio zaufania do nieznajomych. Przepraszam ale prawie w ogóle Cię nie znam i nie wiem co mam o Tobie myśleć. Czy jesteś miłym i porządnym wilkiem a może czyimś szpiegiem? Przepraszam muszę już iść już zaraz świt.
Wstałam i pobiegłam. Gdy byłam już w środku lasu usiadłam i poczułam jak łzy spływają mi po futrze. Nie Arrow nie rozklejaj się. Jesteś silna. Powtarzając sobie to w duchu pobiegłam do stada. Zaledwie zdążyłam dobiec i nie które wilki już się budziły. Wódz który zwykle budził się pierwszy dalej spał. Wszyscy już się obudzili a on dalej leżał. Zaczęłam się niepokoić więc podeszłam do niego.
- Wodzu. - szepnęłam niepewnie - Wodzu.? Wodzu Black Paw.
Nie odpowiadał. Szturchnęłam go łapą, nic zero reakcji. Zaczęłam się już domyślać co się stało. Ale nie on nie może. To przecież wódz. Nie. Odwróciłam go łapą. To była prawda... To czego się domyślałam stało się. Krzyknęłam i zaraz wszyscy się zlecieli. Nikt nie mógł uwierzyć, że wódz nie żyje.. Leżał na plecach z zamkniętymi oczami i otwartym pyskiem. Cofnęłam się... Łzy zaczęły znowu spływać mi po futrze... On odszedł. Wódz... Mój "ojciec"... Wtedy przyszedł on... Szedł prosto z ogonem do góry. Wyglądało jakby się cieszył z tego...
- Ojej co za straszna tragedia nas dotknęła. - powiedział kładąc łapę na serce. - Co za pech. Ktoś chyba musi zastąpić naszego drogiego wodza. Może ja?
Wszystkie wilki pokiwały głowami. Był strasznie kiepskim aktorem. Domyśliłam o co chodzi. Mój "mistrz" zabił wodza. Otruł go czymś. A ja mu ufałam.
- To Ty! - krzyknęłam - To Ty go zabiłeś!
- Że co?! - zapytał - Ja miałbym zabić wodza?! Niedorzeczność. A może to Ty go zabiłaś i próbujesz to zrzucić na mnie?! Wiesz obudziłem się dzisiaj przed świtem a ciebie nie było. Poszłaś pewnie po jakąś broń żeby go zabić prawda?
- Że co ja?! Ja miałabym zabić naszego wodza?! Przecież on był dla mnie jak ojciec! Ty go zabiłeś podałeś mu truciznę. Zgaduję, że Tojad żółty. Szybka reakcja. Jak mogłeś to zrobić?!
- Więc to Ty?! Skąd wiesz, że podano mu Tojad żółty? Bo sama mu go podałaś. Sprytnie. Chciałaś pewnie przejąć władzę co?
- Nie! Jesteś kłamcą! A ja gdy tylko się obudziłam pobiegłam do lasu.
- A czy ktoś może to potwierdzić?! No chyba nie.
Miał rację. Jedyna osoba która mnie tam widziała to Devil's Tounge. Wyjątkowo przystojny wilk. Ale jego Tu nie ma. Na pewno jest w swoim stadzie.
- Ja mogę. - odezwał się nagle głos z strony lasu. Wszyscy natychmiast odwrócili głowy. To był on. Bo kto by inny. Wszędzie poznam te jasno niebieskie oczy.
- Przepraszam kim Ty jesteś? - zapytał jeden wilk\
- Devil's Tounge. - odpowiedział - I mogę potwierdzić, że White Arrow była ze mną w lesie.
Oj jaka byłam mu wdzięczna. Miałam ochotę go wyściskać.
- A więc to tak... - powiedział mistrz - Nie dość, że zatrułaś wodza to jeszcze bratasz się z wrogiem? Chyba zasługujesz na karę śmierci. Ty i ten Twój diabelny koleżka.
- Uciekaj! - zawołałam do Devila
Razem pobiegliśmy przez las. Po pewnym czasie zatrzymaliśmy się.
- Dziękuję Ci. - powiedziałam podchodząc do niego
- Ale przeze mnie musiałaś opuścić stado. Mogłem nie przychodzić. - powiedział i spuścił ponuro głowę.
- Gdybyś nie przyszedł już dawno bym nie żyła. Mimo, że umiem wyczarować ogniste strzały i mam gryzę jadem to i tak nic by nie dało w walce z nimi. Oni też mają moce i jest ich o wiele więcej.
Patrzyliśmy sobie w oczy. Ma tak piękne oczy. Przytuliłam go i razem poszliśmy szukać nowego stada.

KONIEC.

czwartek, 8 sierpnia 2013

Od Dream CD Animae

-W takim razie nic nie stoi na przeszkodzie, żebyś jednak dołączyła -uśmiechnęłam się po czym zaprowadziłam wilczycę do jaskini. Wcale jej nie zignorowałam. Doskonale rozumiałam, co przeżywa. Sama nie wiem gdzie jest moja rodzina. Jak na to teraz patrzę... Niektórzy mają jeszcze mniej szczęścia ode mnie. Moim zadaniem jest próba przywrócenia choćby namiastki, tego co te wilki straciły. Jeśli chcą, oczywiście.
Załatwiłam wilczycy odpowiedni wpis do księgi i tradycyjny obchód po terenach watahy... Nigdy nie zapomnę zaskoczenia jakie malowało się na twarzy Animae, gdy dowiedziała się, że to ja jestem alfą.
-Nic ci tu nie grozi -dodałam na koniec - Mam nadzieję, że polubisz to miejsce.

<Animae? Nie wiem co pisać... Ale w końcu dołączyłaś xD>

Od Dream CD Ardii i Nasira

-Ale tym zajmij się już sama - powiedziałam - W tej sprawie załatwiam tylko formalności...
Przerwałam widząc jak do jaskini wchodzi... No właśnie: Nasir i ... Ktoś jeszcze?
Chwilę później wszystko było jasne. Zajęłam się na powrót wpisywaniem do księgi danych nowego członka. Gdy było już po wszystkim, zabrałam nowe wilki na krótką "wycieczkę" po terenach.
-Oficjalnie wszyscy mieszkamy w jednej jaskini. Jest ona strzeżona podczas dnia i nocy, więc można tam spokojnie odpoczywać. Jeśli ktoś bardzo chce, może znaleźć sobie osobny dom, jednak tylko na własną odpowiedzialność. W środku góry jest również zawsze czyste jezioro i... dwie zamknięte bramy. Prawdopodobnie ślady po Akademii, jaka się tu znajdowała. Wskazywałaby na to również Biblioteka, Plac Treningowy i Arena...
I tak dalej, i tak dalej... Gdy wilki miały już powoli dosyć zaprowadziłam ich tylko pod Chatę Szamanów. Właściwie... mieszka tam tylko Taiga, czyli jedna szamanka. Może nieadekwatna nazwa to również pozostałość po dawnych czasach...?
- ...  ale radzę jej jednak nie denerwować, nie wiadomo do czego jest zdolna...
-Całkowicie popieram -odezwała się właśnie Taiga, która najwidoczniej wracała z jednej ze swoich wypraw po ziółka.
Weszła do środka chatki zostawiając nas lekko oszołomionych.
-Tak... To by było na tyle -uśmiechnęłam się.
Sama wróciłam do jaskini i w spokoju dokończyłam dzisiejszą pracę. Te strony... Zostawały na portrety. Trochę trwa ich wykonywanie. Mam dobrą pamięć, więc nie potrzebuję mieć wzoru przed sobą. A nowe wilki raczej mają ciekawsze zajęcia niż sterczenie przed książką i pozowanie.

<Ardia? Nasir? Akaymon?>

wtorek, 6 sierpnia 2013

Od Zeeka CD Larien


- Jestem za - odparłem uradowany.
Wyczułem że wilczyca się zamartwia. Może tym wypadkiem. To nie jej wina, bo to ja byłem nieostrożny i wpadłem na nią.
- Idźmy gdzieś z dala od innych wilków, od całej watahy. Niech nas nie szukają.
Wstałem i pomogłem wstać wilczycy. Jej rana nie była bardzo poważna, mogła iść normalnie. Poszliśmy szybkim krokiem w najdalszy skrawek lasu. Byliśmy na jego samych obrzeżach. Położyliśmy się obok siebie i odpoczywaliśmy. Wyczułem moment i pocałowałem Larien lekko w policzek. Potem odsunąłem pysk i zarumieniłem się.

[Larien?]

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Ogłoszenie

Uwaga!
Wataha NIE została zamknięta, po prostu znowu wyjechałam i nie zdążyłam Was o tym uprzedzić.
Opowiadania, które mam napisać wkrótce się pojawią na blogu.
Życzę weny do pisania!
Dream

Od Sanguisa CD Nasira

Spojrzałem na Nasira z przenikliwością. Ten typ wilka znałem aż za dobrze - nosiło go do podróży, odkrywania czegoś nowego jeśli nie dla świata, to dla niego samego. Omne ignotum pro magnifico - wszystko, co nieznane, wydaje się niezwykłe.
- Myślisz, że szukanie celu wyprawy w książce ma jakiś sens? - spytał Nasir, wyrywając mnie z zamyślenia.
- Ten świat kryje wiele tajemnic - odpowiedziałem - i żaden wilk nigdy nie poznał ich wszystkich. Wiedziałeś, że niektóre ptaki wykorzystują kwas mrówkowy do odstraszania pasożytów? Chwytają mrówki, tym samym strasząc je i zmuszając do produkcji tej substancji, a następnie przeciągają ich małymi ciałami po swoich piórach.
- O tym nie słyszałem. Przeczytałeś to gdzieś?
- To akurat usłyszałem od innej wilczycy, która interesowała się ptakami.
- Naprawdę? Cóż, w pewnym sensie można powiedzieć, że ja również interesuję się ptakami, choć trudno obedrzeć je z piór przed zjedzeniem. - wilk wyszczerzył zęby w uśmiechu. - Tak czy inaczej możemy spróbować czegoś poszukać. Pisałbyś się na jakąś wyprawę? Nie umiem długo siedzieć w miejscu, nosi mnie, żeby znów poczuć wiatr na grzbiecie.
- Myślałem, że po latach wędrówki będę szczęśliwy, mogąc wreszcie osiąść w jednym miejscu, ale pomysł z wyprawą nie jest taki zły, trzeba mieć tylko cel.
- Jak na razie dobrym celem będzie biblioteka.
- Ruszajmy więc.

<Nasir? wiesz już, gdzie idziemy?>

Od Larien CD Zeeka

Było mi tak strasznie, strasznie, strasznie wstyd. Tam było tak pięknie, bawiliśmy się lepiej niż się spodziewałam. Ale głupia ja musiałam sobie rozciąć tą ranę. Podobałam się Zeeka'owi, a on chyba mi. Nigdy tak dobrze się z nikim nie bawiłam.
- Nie Zeeke, to moja wina - przyznałam - Chciałabym aby to dłużej trwało - odpowiedziałam. Pierwszy raz mój ton spoważniał. Zeeke odwrócił się do mnie i uśmiechnął lekko. Chciałam go przyjacielsko trzepnąć po głowie, ale łapa mi to uniemożliwiała. Patrzyliśmy sobie przez chwilę w oczy, ale nie wytrzymałam i roześmiałam się serdecznie, a wilk razem ze mną.
- Co? - wydusił przez śmiech
- Nie wiem - przyznałam
- Jesteś urocza - dodał
- Dziękuje - uśmiechnęłam się błaho
- Chodźmy schowajmy się gdzieś, gdzie nikt nas nie znajdzie.... - zaproponowałam w końcu
( Zeeke?)