- Wszystko z nią będzie w porządku, ale potrzebuje trochę spokoju, skoro ma się wybudzić. – oznajmił medyk, wypychając mnie z pokoju i zatrzaskując drzwi. Odwróciłem się i oparłem czołem o ścianę, zamykając oczy. Co ja tak właściwie wyprawiałem…?
- Wszystko w porządku? – spytał ktoś zatroskanym głosem. Obejrzałem się błyskawicznie, zatrzymując wzrok na niskiej blondynce o uroczych, pełnych ciepła oczach. Gdyby tylko wszyscy ludzie wyglądali w ten sposób…
- Tak, chyba w porządku. – odpowiedziałem z wahaniem – Po prostu martwię się o moją przyjaciółkę.
- Jest w dobrych rękach – powiedziała dziewczyna uspokajająco – Nic jej nie będzie, zobaczysz.
- Dzięki. – wykrztusiłem, uśmiechając się nieśmiało. – Jak masz na imię?
- Jestem Jenna. – dziewczyna odwzajemniła uśmiech, dyskretnie wycierając dłonie o przybrudzony fartuszek.
- A ja Mirificus.
- Dziwne imię. – Jenna roześmiała się - Ale podoba mi się.
- Pomagasz medykowi w pracy?
- Nie, zajmuję się tylko domem. Nie dopuszcza nikogo do swoich ziół i preparatów. Chodź na dół, dam ci trochę wina. Nic nie zdziałasz, stojąc pod drzwiami i załamując ręce.
Kiwnąłem głową, a dziewczyna obróciła się zgrabnie i ruszyła w kierunku kuchni. Podążyłem za nią, obserwując wnętrze domu. Medyk nie wyglądał na zbyt ubogiego, co dawało mi nadzieję, że faktycznie zna się na swoim rzemiośle. Gdy weszliśmy do kuchni, Jenna wręczyła mi metalowy kielich wypełniony czerwoną cieczą. Smakowała dziwnie, ale przede wszystkim pozostawiała po sobie uczucie ciepła i ukojenia. Kucharka roześmiała się, widząc moją minę, po czym dolała mi wina i wróciła do pracy. Jenna posłała mi ostatnie spojrzenie i zniknęła za drzwiami spiżarni, a ja wyszedłem z kuchni, kierując się z powrotem na piętro. Minąłem drzwi do pokoju dziennego i nacisnąłem klamkę tych, które prowadziły na schody, ale okazały się zamknięte. Wetchnąłem cicho i zawróciłem. Kuchnia miała własne wyjście na piętro i prawdopodobnie dało się tamtędy przedostać pod gabinet medyka. Zagłębiłem się w ciemny korytarz, ale wtedy mój wzrok przyciągnął olbrzymi obraz zawieszony na ścianie naprzeciwko. Zagapiłem się zszokowany na przedstawione na nim wilki uciekające przed uzbrojonymi rycerzami i małe, puszyste, ociekające krwią ciałko przebite na wylot włócznią jednego z mężczyzn. Miałem ochotę zawyć. Kto normalny wiesza sobie takie coś we własnym domu…?
Podszedłem bliżej, opierając się o ścianę obok malowidła i dotykając ciężkiej, rzeźbionej ramy. Rozległ się cichy trzask i płótno ustąpiło pod moimi palcami, zagłębiając się w ścianę. Odskoczyłem zaskoczony, ale mechanizm, który przypadkiem zwolniłem, nie działał samoczynnie. Ostrożnie naparłem na malowidło, które odsłoniło ciemny otwór i ciągnący się dalej korytarz.
- Co do…? – wymamrotałem, ale wtedy usłyszałem kroki. Błyskawicznie doskoczyłem do ściany i pociągnąłem za ramę obrazu, który posłusznie wrócił na swoje miejsce. Odwróciłem się, starając się przybrać neutralny wyraz twarzy, ale zza drzwi wynurzył się jedynie kolejny służący, który minął mnie pospiesznie, znikając za zakrętem. Kroki ucichły, a ja ponownie zbliżyłem się do malowidła. Nie zdążyłem jednak nawet dotknąć ramy, gdy dobiegł mnie melodyjny głos wołający moje imię.
- Dream? – okrzyknąłem – Już idę!
„Doskonałe wyczucie czasu.” – dodałem w myślach, odwracając się i wchodząc w głąb korytarza. Wyszedłem na schody i kierując się jej głosem, przemknąłem pod drzwi gabinetu. Moja towarzyszka już na mnie czekała , stojąc w drzwiach z dłońmi opartymi o framugę. Przytuliłem ją z ulgą, a ona wplotła mi palce we włosy, oddychając szybko.
- Co się stało? – spytałem, odrywając się od niej.
- To efekt tego zaklęcia zmieniającego nas w ludzi. – wyjaśniła alfa, rzucając mi przepraszające spojrzenie – Powinnam była cię uprzedzić, ale miałam nadzieję, że nie będę musiała go użyć.
- Czego użyć? – spytała Jenna, wchodząc do pokoju.
- Niczego. – odpowiedziała Dream nieco za szybko – Zupełnie niczego.
- Będziemy musieli się już zbierać. – odezwałem się, zwracając na siebie uwagę dziewczyny – Czy możesz podziękować medykowi w naszym imieniu? Okazał się bardzo pomocny.
- Właściwie to twojej przyjaciółce nic szczególnego nie było. – odpowiedziała Jenna, marszcząc brwi – stwierdził, że to tylko nagła słabość i dopóki był to tylko pojedynczy epizod, nie powinniście się martwić.
- Dziękujemy bardzo. – odpowiedziała Dream – Mirificus ma rację, powinniśmy się już zbierać.
- Powodzenia.
Chwyciłem przyjaciółkę za rękę i wyprowadziłem ją schodami, machając Jennie na pożegnanie. Ruszyłem korytarzem, ale zamiast skręcić w kierunku wyjścia, przeszedłem przez znajome już drzwi i zatrzymałem się przed obrazem mordujących wilki łowców. Puściłem dłoń Dream i naparłem na płótno, odsłaniając przejście. Dziewczyna cofnęła się z zaskoczeniem. Otworzyłem usta, ale nie zdążyłem niczego jej wyjaśnić, bo korytarzem ponownie poniosło się echo ludzkich kroków. Nie zastanawiając się wepchnąłem towarzyszkę w ciemny tunel i prześlizgnąłem się za nią, chwytając ramy obrazu i obracając go, by wrócił na swoje miejsce.
- Mirificusie, czy mógłbyś mi łaskawie wytłumaczyć, co się tu do cholery dzieje?!
- Sam chciałbym wiedzieć. - mruknąłem, wpatrując się z fascynacją w ciągnący się przed nami korytarz.
- Mirificus!
Obejrzałem się na nią, ale niewiele mogłem dostrzec. Postąpiłem kilka kroków, szukając zarysu obrazu, po czym przyłożyłem do niego ucho. Nie słyszałem niczego poza przyspieszonym oddechem Dream – kryjówka doskonale izolowała nie tylko światło, ale też dźwięki.
- Nie mam pojęcia, dokąd prowadzi ten tunel. – odezwałem się, spoglądając na zarys sylwetki mojej towarzyszki – Ale nie podoba mi się to, co tu wyczuwam.
Usłyszałem, jak Dream wciąga gwałtownie powietrze i wzdycha cicho.
- Krew. – wyszeptała – Ale… to dom medyka, może po prostu przeprowadza tu operacje… Musi być jakieś wytłumaczenie.
- Operacje? W tajnej kryjówce za makabrycznym obrazem? – spytałem retorycznie.
- Więc co innego?
- Nie mam pojęcia. – pokręciłem głową – Ale zamierzam się tego dowiedzieć.
- Wszystko w porządku? – spytał ktoś zatroskanym głosem. Obejrzałem się błyskawicznie, zatrzymując wzrok na niskiej blondynce o uroczych, pełnych ciepła oczach. Gdyby tylko wszyscy ludzie wyglądali w ten sposób…
- Tak, chyba w porządku. – odpowiedziałem z wahaniem – Po prostu martwię się o moją przyjaciółkę.
- Jest w dobrych rękach – powiedziała dziewczyna uspokajająco – Nic jej nie będzie, zobaczysz.
- Dzięki. – wykrztusiłem, uśmiechając się nieśmiało. – Jak masz na imię?
- Jestem Jenna. – dziewczyna odwzajemniła uśmiech, dyskretnie wycierając dłonie o przybrudzony fartuszek.
- A ja Mirificus.
- Dziwne imię. – Jenna roześmiała się - Ale podoba mi się.
- Pomagasz medykowi w pracy?
- Nie, zajmuję się tylko domem. Nie dopuszcza nikogo do swoich ziół i preparatów. Chodź na dół, dam ci trochę wina. Nic nie zdziałasz, stojąc pod drzwiami i załamując ręce.
Kiwnąłem głową, a dziewczyna obróciła się zgrabnie i ruszyła w kierunku kuchni. Podążyłem za nią, obserwując wnętrze domu. Medyk nie wyglądał na zbyt ubogiego, co dawało mi nadzieję, że faktycznie zna się na swoim rzemiośle. Gdy weszliśmy do kuchni, Jenna wręczyła mi metalowy kielich wypełniony czerwoną cieczą. Smakowała dziwnie, ale przede wszystkim pozostawiała po sobie uczucie ciepła i ukojenia. Kucharka roześmiała się, widząc moją minę, po czym dolała mi wina i wróciła do pracy. Jenna posłała mi ostatnie spojrzenie i zniknęła za drzwiami spiżarni, a ja wyszedłem z kuchni, kierując się z powrotem na piętro. Minąłem drzwi do pokoju dziennego i nacisnąłem klamkę tych, które prowadziły na schody, ale okazały się zamknięte. Wetchnąłem cicho i zawróciłem. Kuchnia miała własne wyjście na piętro i prawdopodobnie dało się tamtędy przedostać pod gabinet medyka. Zagłębiłem się w ciemny korytarz, ale wtedy mój wzrok przyciągnął olbrzymi obraz zawieszony na ścianie naprzeciwko. Zagapiłem się zszokowany na przedstawione na nim wilki uciekające przed uzbrojonymi rycerzami i małe, puszyste, ociekające krwią ciałko przebite na wylot włócznią jednego z mężczyzn. Miałem ochotę zawyć. Kto normalny wiesza sobie takie coś we własnym domu…?
Podszedłem bliżej, opierając się o ścianę obok malowidła i dotykając ciężkiej, rzeźbionej ramy. Rozległ się cichy trzask i płótno ustąpiło pod moimi palcami, zagłębiając się w ścianę. Odskoczyłem zaskoczony, ale mechanizm, który przypadkiem zwolniłem, nie działał samoczynnie. Ostrożnie naparłem na malowidło, które odsłoniło ciemny otwór i ciągnący się dalej korytarz.
- Co do…? – wymamrotałem, ale wtedy usłyszałem kroki. Błyskawicznie doskoczyłem do ściany i pociągnąłem za ramę obrazu, który posłusznie wrócił na swoje miejsce. Odwróciłem się, starając się przybrać neutralny wyraz twarzy, ale zza drzwi wynurzył się jedynie kolejny służący, który minął mnie pospiesznie, znikając za zakrętem. Kroki ucichły, a ja ponownie zbliżyłem się do malowidła. Nie zdążyłem jednak nawet dotknąć ramy, gdy dobiegł mnie melodyjny głos wołający moje imię.
- Dream? – okrzyknąłem – Już idę!
„Doskonałe wyczucie czasu.” – dodałem w myślach, odwracając się i wchodząc w głąb korytarza. Wyszedłem na schody i kierując się jej głosem, przemknąłem pod drzwi gabinetu. Moja towarzyszka już na mnie czekała , stojąc w drzwiach z dłońmi opartymi o framugę. Przytuliłem ją z ulgą, a ona wplotła mi palce we włosy, oddychając szybko.
- Co się stało? – spytałem, odrywając się od niej.
- To efekt tego zaklęcia zmieniającego nas w ludzi. – wyjaśniła alfa, rzucając mi przepraszające spojrzenie – Powinnam była cię uprzedzić, ale miałam nadzieję, że nie będę musiała go użyć.
- Czego użyć? – spytała Jenna, wchodząc do pokoju.
- Niczego. – odpowiedziała Dream nieco za szybko – Zupełnie niczego.
- Będziemy musieli się już zbierać. – odezwałem się, zwracając na siebie uwagę dziewczyny – Czy możesz podziękować medykowi w naszym imieniu? Okazał się bardzo pomocny.
- Właściwie to twojej przyjaciółce nic szczególnego nie było. – odpowiedziała Jenna, marszcząc brwi – stwierdził, że to tylko nagła słabość i dopóki był to tylko pojedynczy epizod, nie powinniście się martwić.
- Dziękujemy bardzo. – odpowiedziała Dream – Mirificus ma rację, powinniśmy się już zbierać.
- Powodzenia.
Chwyciłem przyjaciółkę za rękę i wyprowadziłem ją schodami, machając Jennie na pożegnanie. Ruszyłem korytarzem, ale zamiast skręcić w kierunku wyjścia, przeszedłem przez znajome już drzwi i zatrzymałem się przed obrazem mordujących wilki łowców. Puściłem dłoń Dream i naparłem na płótno, odsłaniając przejście. Dziewczyna cofnęła się z zaskoczeniem. Otworzyłem usta, ale nie zdążyłem niczego jej wyjaśnić, bo korytarzem ponownie poniosło się echo ludzkich kroków. Nie zastanawiając się wepchnąłem towarzyszkę w ciemny tunel i prześlizgnąłem się za nią, chwytając ramy obrazu i obracając go, by wrócił na swoje miejsce.
- Mirificusie, czy mógłbyś mi łaskawie wytłumaczyć, co się tu do cholery dzieje?!
- Sam chciałbym wiedzieć. - mruknąłem, wpatrując się z fascynacją w ciągnący się przed nami korytarz.
- Mirificus!
Obejrzałem się na nią, ale niewiele mogłem dostrzec. Postąpiłem kilka kroków, szukając zarysu obrazu, po czym przyłożyłem do niego ucho. Nie słyszałem niczego poza przyspieszonym oddechem Dream – kryjówka doskonale izolowała nie tylko światło, ale też dźwięki.
- Nie mam pojęcia, dokąd prowadzi ten tunel. – odezwałem się, spoglądając na zarys sylwetki mojej towarzyszki – Ale nie podoba mi się to, co tu wyczuwam.
Usłyszałem, jak Dream wciąga gwałtownie powietrze i wzdycha cicho.
- Krew. – wyszeptała – Ale… to dom medyka, może po prostu przeprowadza tu operacje… Musi być jakieś wytłumaczenie.
- Operacje? W tajnej kryjówce za makabrycznym obrazem? – spytałem retorycznie.
- Więc co innego?
- Nie mam pojęcia. – pokręciłem głową – Ale zamierzam się tego dowiedzieć.
<Dream, co dalej?>