sobota, 29 czerwca 2013

Od Animae


Co noc widzę ich we śnie.
Pamiętam ciepły uśmiech mojej mamy i opiekuńczy uścisk taty, pamiętam ich oddechy, ogrzewające mnie, gdy spałam, pamiętam smak mleka, które piłam jako malutki wilczek...
Pamiętam to wszystko. Ale nie pamiętam ich.
Nie wiem właściwie, jak dałam sobie radę sama. Byłam zbyt mała, by pamiętać, dlaczego odeszliśmy z rodzicami z watahy, w której przyszłam na świat, ale co gorsze byłam zbyt mała by pamiętać, dlaczego pierwszego dnia mojego samodzielnego życia obudziłam się samotna pośród drzew. Wtedy byłam jeszcze szczeniakiem, puszystą białą kulką, którą pokonać mógł głód, zimno, a nawet strach. Pierwsze dni bez rodziców spędziłam, błąkając się po okolicy i starając się wyczuć znajomy zapach. Bezskutecznie. Samotna, stara wilczyca, która mnie wtedy uratowała, nie mogła mi pomóc w poszukiwaniach, ale ukryła mnie pod swoim futrem i nakarmiła padłą wiewiórką. Strzegła mnie przez kilka tygodni, obiecywała, że się mną zajmie, karmiła, poiła i ogrzewała, ale nie potrafiła powiedzieć mi ani słowa o mamie i tacie, więc ja, samotna młoda wilczyca zdana na łaskę losu, szukałam ich samotnie całymi nocami, by pewnego poranka z własnej głupoty nie wrócić już do starej wilczycy. Do dzisiaj pamiętam jej zapach - ciekawa jestem, co pomyślała sobie, gdy nie znalazła mnie u swego boku po przebudzeniu. Mam tylko nadzieję, że nie uznała, że uciekłam - okazała mi tyle dobroci, że nie mogłabym znieść myśli o porzuceniu jej. Więc dlaczego nie wróciłam? Była zima. Biały, puszysty śnieg zbudził moje zaufanie - bawiłam się, wciąż czujnie wypatrując jakichkolwiek śladów moich rodziców i jednocześnie beztrosko oddalając się od swojej opiekunki, aż w końcu znalazłam się tak daleko, że nie umiałam wrócić. Dziś poradziłabym sobie z wywęszeniem własnego zapachu, ale wtedy byłam tylko zagubionym szczeniakiem, ponownie zdanym na siebie.
Ta przygoda sporo mnie nauczyła. Przez kilka tygodni udawało mi się przeżyć, bo płoszyłam malutkie jeszcze zające, by tak jak ja kiedyś gubiły się z dala od domu. Były łatwym łupem, a ja z czasem nauczyłam się sama polować. Nie miałam innego wyboru - od momentu zniknięcia moich rodziców nie natrafiłam na nawet najmniejszy ślad ich obecności, a stara wilczyca nigdy mnie nie odnalazła.
Nie wiem, w jaki sposób udało mi się przeżyć. Z puchatego wilczka przeobraziłam się w dorosłą wilczycę, której samodzielnie udało się zgłębić tajniki polowania, odnajdowania schronienia, wody, własnych tropów... Może w tym wszystkim był jakiś cel, w całej tej mojej wędrówce nieznanymi lasami, w nieznanym kierunku, gdy jedyne, o czym myślałam, to czy uda mi się samotnie przetrwać kolejny dzień...
Przywykłam do samotności. Przez lata była ona moją jedyną towarzyszką, kiedy błąkałam się w poszukiwaniu bliskich, a jednocześnie unikałam śladów wilczych watah w obawie, że któraś z nich okaże się tak dawno nie widzianą grupą, od której uciekali moi rodzice. Nie sądziłam, że kiedykolwiek zaufam innemu wilkowi, a jednocześnie puste miejsce w moim sercu nie chciało się za nic wypełnić. Potrzebowałam kogoś, ale oszukiwałam samą siebie twierdząc, że doskonale radzę sobie sama i tak będzie musiało pozostać.

Mam już 4 lata. Wiem, jak pachnie wilk, jak pachnie wilczyca, a jaka woń unosi się nad terenami zajętymi przez całą watahę. Ale wiem też, że unikanie takich grup zazwyczaj oznacza unikanie wodopojów. Musiałam złamać granicę. Poruszałam się szybko, mknąc pachnącym deszczem lasem, ale nie mogłam przewidzieć wszystkiego. Wilczyca, która stanęła mi na drodze, pojawiła się zbyt szybko. Nie miałam szans na ucieczkę. Jedyne, co mi pozostało, to modlić się o szybką śmierć.

<Dream, można prosić o dokończenie? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz