niedziela, 16 czerwca 2013

Od Nova CD Felsaroth

Trzeba być naprawdę nieostrożnym, albo się nudzić, by mając czarne futro dać się wypatrzeć ludziom w nocy. Po co ja tu w ogóle przyszłam? Chciałam jedynie znaleźć jakieś dobre miejsce z czystym widokiem na niebo. Niestety, jak zwykle trafiam na Felsarotha, a to oznacza niemałe kłopoty. Słysząc kolejny świst strzały w powietrzu zerwałam się do biegu za samcem, po chwili wyrównując się z nim.
- Nie możemy ich naprowadzić na ślad watahy! - krzyknęłam zerkając na niego. Wilk uśmiechnął się w dość nietypowy sposób, jakby to, że gonią nas ludzie było dla niego zabawą.
- Mówisz, że mamy ich wywieźć w pole? - odparł z błyskiem w zielonych ślepiach, a ja jedynie skinęłam łbem. Oboje skręciliśmy ostro na nieco mniej zalesioną część terenu. Kolejny świst strzały, zaraz koło mojej łapy. Kurcze! Że też musze mieć białe futro, łatwiej mnie wypatrzeć.
Pędziliśmy tuż przy granicy lasu Chetwood mają za ochronę jedynie poustawiane w odległości czterech, pięciu metrów chude drzewa i ich gałęzie. Jedyne, co słyszałam oprócz własnego oddechu i Felsarotha, to krzyki mężczyzn i uderzenia kopyt ich wierzchowców, jest źle. Nie odpuszczą tak łatwo, uparci ludzie. Z zdenerwowaniem na pysku przyspieszyłam, a Felsaroth dalej się uśmiechał. Naprawdę nie rozumiem go, co jest w tym zabawnego? Samiec skręcił nagle na północ niemal wybijając mnie z rytmu i popychając, ale udało się mi jakoś nie wywrócić. Ruszyłam za nim, a szum rzeki Reffos nasilał się, wyraźnie się do niej zbliżaliśmy. Czarny wilk ponownie narzucił jeszcze większe tempo, dla mnie już raczej nieosiągalne i straciłam go z oczu. Nie no, nie wierze, by mnie zostawił! Nie mam zamiaru go szukać. Nie zatrzymując się gnałam dalej, a jeźdźcy zwiększyli dystans, zupełnie jakby się zmęczyli. Po jakimś czasie biegu niemal pisnęłam, widząc jak jakaś czarna plama wyskakuje zza krzaków, prawie uderzając mnie.
- Felsaroth?!
- Wołałaś? - zaśmiał się, ale jego ton był nieco zasapany, mój z resztą chyba też. Coraz bardziej mnie wkurza jego rozbawienie i olewający stosunek.
- Chciał... - urwałam. Zaskoczona zobaczyłam, jak za wilkiem wyskakuje kary ogier, a na jego grzbiecie siedzi mężczyzna o czarnych, krótkich włosach, bladej skórze i intensywnie zielonych oczach. Jeździec pędził może trzy metry za nami i zmniejszał nieubłaganie dystans. Można powiedzieć, że oboje czuliśmy kopyta konia na ogonach. Facet dzierżył w dłoni kusze, z której do nas mierzył. Jeden z grotów wbił się w drzewo, mijając łeb Felsarotha o jakiś cal. Panika i zobaczenie niedużego jeziora przed nami, sprawiła, że wpadłam na pewien pomysł.
- Podpal trawę przed nami! - zawołałam.
- Co? Głupia jesteś? Chcesz, żebym cię usmażył? - warknął zirytowany samiec. Widać nie lubi, gdy ktoś m próbuje wydawać polecenia.
- Po prostu to zrób! - syknęłam. W moim głosie pojawiła się nieustępliwość i śmiertelna powaga. Wilk odpuścił i wybiegł przede mnie. Jego łapy pozostawiały płonący ślad na ziemi, pędził dość długo, aż dostrzegł to, co ja - wodę, i się zatrzymał. Ale nic nie szkodzi, ogień zajął już kilka drzew. Usłyszałam, jak jeździec za mną przeklina i zwalnia, a zaraz potem do mych uszu dotarło rżenie spłoszonego konia. Szczęście nie trwało długo, człowiek dalej miał kusze i pełen bełtów kołczan. Zamiast zwolnić, wbiegłam w ogień pokrywając łapy średniej grubości warstwą lodu. Odnóża nieco szczypały i przygaszały niszczący żywioł. To nic przyjemnego pędzić przez mały pożar.
Byłam taka skupiona na wybiegnięciu z niego, ze niemal wpadłam na czarnego samca, który czekał tuż przed jeziorkiem. Zarzucił jedynie łbem dając mi znać, że musimy ruszać dalej i pognaliśmy. Zapomniałam, że moje kończyny dalej są pokryte odnowionym, suchym lodem, w zetknięciu z wodą wybuchła gęsta para, a z każdym krokiem było jej coraz więcej. Jak dobrze, będziemy mieli jakąś osłonę. Szczęście jednak to w tych dniach bardzo kapryśna rzecz, z różnych stron pojawili się kolejni jeźdźcy. Ta noc się szybko nie skończy.

<Felsaroth, pisz dalej :3>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz