poniedziałek, 10 czerwca 2013

Od Sanguisa CD Serenity

Muszę przyznać, że obrywanie w głowę dziczyzną ułożoną nie wiadomo czemu na ogromnym liściu nie jest najprzyjemniejszą pobudką. Przemknęło mi przez myśl, że jest to sposób na uświadomienie przywódcy wojowników, jak nieodpowiedzialne jest drzemanie na polance w środku dnia, ale uznałem, że moi przyjaciele wybraliby raczej jakiś bardziej subtelny sposób.
Westchnąłem cicho, przeciągając się i rozglądając wokół. Skąd u diabła wzięło się całe to mięso? Zacząłem wspinać się na pagórek, wsłuchując się w odgłosy dopływające z otoczenia. Słyszałem coś dziwnego, czego nie potrafiłem zidentyfikować i fakt ten wybitnie mi nie pasował. Chyba wciąż nie doszedłem do siebie. Musiałem się skupić.
Ostrożnie wszedłem pomiędzy drzewa, stawiając łapy najciszej, jak się dało. Nie było to potrzebne – ktokolwiek tak hałasował, z pewnością nie był w stanie mnie usłyszeć. Przyspieszyłem, coraz bardziej zaniepokojony i wreszcie zatrzymałem się gwałtownie, niemal wpadając na drzewo. Czy ja jadłem dzisiaj coś dziwnego? A może z tą wodą było coś nie tak? Trzecią opcją było, że to, co widziałem, działo się naprawdę, a w to trudno mi było uwierzyć.
Na niewielkiej polance między drzewami leżał wilk. Właściwie wilczyca, czarna i przytroczona do ziemi cienkimi linkami. Szarpała się bezskutecznie, starając się uwolnić, ale nie przeszkadzało to najwyraźniej tańczącym wokół niej dzieciom. Widziałem już w życiu wielu ludzi, ale tak komiczne przebrania były dla mnie nowością – wszyscy mieli ogromne, kolorowe pióropusze i ostre, wystrugane z drewna włócznie, a linki, którymi przywiązali wilczycę, były wbite w umocowane w ziemi kołki. Nieznajoma dała się schwytać… bawiącym się w Indian dzieciom?
Oparłem się o drzewo, z trudem powstrzymując śmiech. Takie zachowanie było kompletnie nieprofesjonalne. Przybrałem poważny wyraz twarzy i wyszedłem zza drzew, wpatrując się w wilczycę. Jednego jednak nie przewidziałem – reakcji dzieci. Trochę łatwiej było mi zrozumieć, jak złapały tamtego wilka, po tym jak z równym zaangażowaniem rzuciły się na mnie. Odskoczyłem zaskoczony, ale były szybkie, a ich włócznie miały wystarczająco ostre końce, by przebić wilczą skórę. Warknąłem zirytowany, czując ciepłą krew płynącą po moim brzuchu. Dzieci cofnęły się niepewnie, zagradzając mi dostęp do uwięzionej. Nie zamierzałem się poddać. Podszedłem bliżej, szczerząc kły i nie spuszczając wzroku z przeciwników. Najmłodsze dzieci odwróciły się, znikając błyskawicznie między drzewami, ale parę starszych zostało. Nie zwracając na nie uwagi, szarpnąłem za linki przytrzymujące ciało wilczycy i uwolniłem ją, cofając się z wciąż obnażonymi zębami. Nieznajoma zrobiła to samo. Gdy przekroczyliśmy granicę polanki, odwróciliśmy się i zaczęliśmy biec.
<Serenity, dokończysz? >

2 komentarze:

  1. Nie lubię Cię, ziom. Zrobiłeś z niej idiotkę i słabeuszkę, która daje się pojmać dzieciom. Myślisz, że tylko ty jesteś świetny i tylko ty pałasz majestatem i siłą? Weź się w garść i pokaż co na prawdę potrafisz, a nie tylko popisujesz się w ten żałosny sposób.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kimkolwiek jest przedmówca, niech wie jedno
    KOCHAM GO, a Sanguis lubi brzydkich staruchów -3-

    OdpowiedzUsuń