Siedziałam na skraju urwiska spoglądając w dal. Nikt na mnie nie zwracał uwagi. Byłam nikim. Byłam niepotrzebna. Tam w dole ktoś był, i był nastawiony wrogo. Ale nikt mnie nie słuchał. Siedząc myślałam, jak się zabić. W końcu nikt by mnie nie opłakiwał. Postanowiłam. Skoczę, tak po prostu. Krótki upadek, a potem nic. Wieczny odpoczynek. Skoczyłam, ale upadłam na półkę skalną w stanie agonii. Nie chce cierpieć. Chcę albo śmierci, albo pomocy.
(Czy ktoś się ulituje?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz