środa, 17 lipca 2013

Od Nasira

Lodowaty wiatr z północy uderzył mnie w plecy, gdy siedziałem na dość sporym wzniesieniu. Poczułem nieprzyjemne dreszcze, które przypomniały mi skąd tej nocy przybywają masy powietrza. Mimo iż z tego miejsca nie widać było północnych gór, to dało się czuć nieprzychylne spojrzenia cieni i istot żyjących w dolinach owego pasma. Spojrzałem ponownie przed siebie. Blade światło księżyca zalewało otaczające mnie tereny, tworząc malowniczy obraz smukłych, nienaturalnie wyciągniętych i przerażających cieni, które zdawały się być targane wiatrem razem z resztą roślin. Westchnąłem cicho czując natrętną ochotę udania się gdzieś daleko… w długą podróż, która pozwoli mi ponownie poczuć się jak kiedyś. Pozwoli mi pomyśleć w spokoju i samotności. W gruncie rzeczy całe nasze życie jest jedną, wielką przygodą. Nigdy się nie kończy. Nie ma początku i końca. Podróż jest w nas cały czas, mimo iż fizycznie nie ruszamy z miejsca. Tylko że w moim wypadku jest trochę gorzej. Nie lubię siedzieć w miejscu, me łapy pragną zmęczyć się długą drogą, zakurzyć się, by poczuć więź ze światem. To swego rodzaju… niedorzeczne schorzenie, które jednak, w przeciwieństwie do większości chorób, dla mnie jest czystą przyjemnością. Większą radość sprawia ciągła droga niż przebycie… Z zamyślenia wyrwała mnie zbliżająca się postać.
-Paskudny ten wiatr z północy, co?-usłyszałem za sobą znajomy głos.
-Owszem.-odparłem krótko i dość cicho.
Sanguis usiadł obok mnie i również spojrzał w kierunku, który od jakiegoś czasu obserwowałem. Spojrzałem na wilka przenikliwie.
-Nad czym tak myślisz?-zapytał.
-Wiesz… nie bez powodu wybrałem stanowisko odkrywcy. Nosi mnie, by gdzieś się udać. Tylko takie bezsensowne snucie się po świecie nie niesie żadnej korzyści dla watahy…-zwiesiłem lekko głowę.
-Niekoniecznie. Jesteś odkrywcą, Nasir… Chodzi o to, by wataha też znała trochę świata. A poza naszymi terenami kryje się wiele tajemnic. Poszperaj w księgach. Może znajdziesz coś ciekawego i postanowisz to…sprawdzić?
<Sanguis?>

Od Mirificusa CD Dream

Och, pięknie. Po prostu wspaniale.
- Nie może się tak zachowywać przez resztę wieczności! – jęknąłem.
- Więc czeka nas niezła wyprawa… - Dream obejrzała się na wilczycę i westchnęła cicho – Piszesz się na to?
- A mam inny wybór?
***
- Chcesz wybrać się do miasta pełnego ludzi, przemykać się nocami po nieznanym terenie i wkradać się do biblioteki, żeby znaleźć informację o jakimś zielsku? – głos Sanguisa wyrażał uprzejme zainteresowanie faktem, czy aby nie zwariowałem.
- Owszem. – uśmiechnąłem się szeroko. – Brzmi super, nie uważasz?
- Myślałem, że ta cała sprawa z Nashią tylko cię zirytowała.
- Musiałeś mi przypominać o Nashi…? Sanguisie, możemy wyrwać się z lasu, przeżyć coś nowego, zwiedzić teren, na który nigdy wcześniej się nie zapuszczaliśmy...! To genialne, nie uważasz?
Wilk westchnął cicho, uśmiechając się na widok mojego entuzjazmu.
- Dream mówiła ci, kiedy chce iść?
- Jeszcze nie, musi pozałatwiać parę spraw przed opuszczeniem watahy. Ale jak dla mnie możemy ruszać chociażby dzisiaj.
- Jest samicą alfa, nie zostawi tak po prostu wszystkich wilków na pastwę losu…
- Przecież ktoś może ją zastąpić! Ale będzie zabawa!
- Myślę, że jeżeli trzeba wkraść się na teren ludzi, to im mniej wilków pójdzie, tym lepiej. Nie sądzę, żeby w całym tym zamieszaniu było miejsce jeszcze dla mnie, wystarczysz ty i twój niepowtrzymany entuzjazm.
Wyszczerzyłem zęby w uśmiechu. Sanguis miał rację. Musiałem odnaleźć samicę alfa.
<Dream? Co robimy dalej?>

sobota, 13 lipca 2013

Od Animae CD Dream

Stanęłam jak wryta, wpatrując się w stojącą przede mną wilczycę. Czy ona właśnie zaproponowała mi... pomoc? Pochyliłam się lekko, z w pełni napiętymi mięśniami, gotowa do obrony lub ucieczki, ale moje ciało, choć przygotowane do walki, wcale tej walki się nie spodziewało.
- Jak masz na imię? - odezwała się nieznajoma, widząc moją pozycję. Jej miły ton zaskoczył mnie chyba jeszcze bardziej niż propozycja.
- Kim jesteś? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Mam na imię Dream. Mieszkam w tej okolicy z paroma innymi wilkami. Jesteś na naszym terenie.
No tak. To wiele wyjaśniało.
- Nie szukam kłopotów. - odezwałam się, lekko się prostując - Chcę tylko dojść do wodopoju i zaraz potem opuszczę wasze tereny.
Wilczyca zaśmiała się niespodziewanie.
- Nie o to mi chodziło. Nie musisz uciekać; możesz z nami zostać, jeżeli tylko masz na to ochotę. Miejsca jest dość.
- Chcesz, żebym... została na waszym terenie? - wyjąkałam.
- O co ci chodzi z tym naszym terenem? - spytała Dream z rozbawieniem - Owszem, należy do nas, ale nie mamy nic przeciwko, gdy inne wilki korzystają z wodopoju czy nawet polują. Zresztą potrzebujemy nowych członków, może jesteś zainteresowana?
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Dotychczas napotkane przeze mnie watahy chciały tylko, żebym szybko opuściła ich teren i więcej nie wracała, ale ta wilczyca była inna. Nie wiedziałam, czy mogę jej zaufać, a mimo wszystko coś podpowiadało mi, że mogę przynajmniej spróbować. Patrzyła mi prosto w oczy, nie odsuwając się i nie pokazując kłów, a na jej pysku malował się szczery uśmiech. Czy to możliwe, żeby faktycznie chciała przyjąć mnie do watahy?
- Jeżeli nie chcesz z nami zostawać, to nie ma sprawy. - powiedziała Dream, którą chyba lekko speszyło moje milczenie.
- Zastanawiam się, czy mogę ci uwierzyć. - wymamrotałam z zaskakującą szczerością - Poza tym to chyba nie może być takie proste, prawda? Wasza alfa zgodziłaby się przyjąć do stada wilczycę, która nie urodziła się na jego terenie?
- Zaufaj mi, alfa na pewno nie będzie miała nic przeciwko.
Popatrzyłam na roześmianą wilczycę. Podświadomie podjęłam już decyzję i teraz wystarczyło zrobić krok do przodu.
***
Szłyśmy z Dream obok siebie, wsłuchane w szum lasu i własne oddechy. Czułam się bezpiecznie z tą dziwnie przyjacielską wilczycą i podobało mi się to uczucie - pierwszy raz od lat przebywałam w towarzystwie wilka, który nie chciał mnie tylko przegonić.
- Animae, mogę zadać ci pytanie? - odezwała się Dream.
- Właśnie to zrobiłaś. - uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Więc teraz mogę zadać jeszcze jedno?
- Jeśli chcesz...
- Skąd młoda, biała wilczyca wzięła się w środku lasu, z dala od własnej watahy, bez żadnego towarzystwa i z przekonaniem, że każdy napotkany wilk jest jej wrogiem?
Westchnęłam cicho.
- Właściwie to jest dłuższa historia.
- Chętnie posłucham, jeśli tylko chcesz mi ją opowiedzieć.
Zamilkłam, po raz drugi tego dnia podejmując decyzję, która kiedyś wydawałaby mi się absurdalna. Nie wiedziałam, jak dobrać słowa, ale Dream wydawała się być godna zaufania. Chrząknęłam cicho i zaczęłam opowiadać, a ona siedziała obok mnie na mchu, słuchając uważnie historii mojego życia, mojej rodziny i przede wszystkim mojej wędrówki po nieznanych lasach, strachu, głodu i walki o zachowanie zdrowego rozsądku wśród targających mną emocji. Nie odezwała się, gdy skończyłam, ale widziałam w jej oczach, że zrozumiała.
<Dream, dokończysz?>

piątek, 12 lipca 2013

Od Nasira CD Akaymona

Ruszyłem w kierunku siedziby watahy zadowolony z siebie. Poszło dość łatwo. Akaymon… Nic się nie zmienił. Był taki sam jak go zapamiętałem, zawsze bardzo mi bliski. Może dlatego, że jego historia była podobna do mojej. Składała się z łez, krwi, wyrzeczeń i głupich nadziei. Już wyrośliśmy z dziecięcych marzeń. W tym świecie nie ma miejsca na planowanie i wyidealizowane, wręcz niemożliwe cele. Mówi się, że nie ma nic bardziej żałosnego, niż niespełnione marzenia. Widać jestem przykładem totalnego dna i beznadziei, gdyż ścieżka mego życia, którą do tej pory przebyłem jest pasmem udręk i walących się planów. Przykre… Spojrzałem kątem oka na wilka obok mnie.
-Byłeś niemiły względem Novy…-stwierdziłem.
-Novy? Kto to?-zapytał zdezorientowany.
-Ta biała wilczyca z którą rozmawiałeś nim spotkałeś mnie… To Nova. Członkini watahy. Zwykle nie pozwala tak się do siebie zwracać.
Akaymon parsknął pod nosem.
-To ona wyskoczyła z oburzeniem, że co ja niby robię na waszych terenach. Oczywiste jest chyba, że muszę na nie wstąpić, by przejść pewien odcinek trasy.
-Za bardzo się wszystkim przejmujesz…-odparłem. –Jesteś dumny… Duma to siła, która usztywnia kark, ale ty jesteś już taki sztywny, że chyba masz już nawet problem z odgięciem głowy do góry, co?-zapytałem z kpiną.
Akaymon spojrzał na mnie z wyrzutem, ale zaraz się zaśmiał.
-Nie. Raczej nie mam z tym problemu…-odparł i zamilkł widząc przed sobą sporą jaskinię, którą porastały mchy i pnącza tworząc nieziemski wręcz obraz ciemnej, tajemniczej groty spowitej zielenią.
-To siedziba watahy. Chodź, przedstawimy Cię alfie i dowiemy się, czy chcą takiego zmierzłego pryka jak ty w watasze.-zaśmiałem się.
-Nie jestem starym, zmierzłym prykiem. Też mi coś… -Akaymon udał oburzenie, a potem nieco wyraźnie zaniepokojony razem ze mną wsunął do jaskini.
Mentalnie odnalazłem Dream. Wilczyca nie była sama. A więc jeszcze załatwiała z Ardią sprawy jej przyjęcia. Weszliśmy do jednej z grot. Samice urwały rozmowę dość szybko, jak gdyby rozmawiały o czymś prywatnym. Ruda alfa spojrzała na Akaymona nieco zdziwiona.
-Dream, Ardio…-zacząłem oficjalnym tonem- To jest mój stary, dobry przyjaciel. Akaymon chciałby przyłączyć się do watahy…
Akaymon skinął waderom głową i spojrzał na Dream.
-Mam nadzieję, że nie będzie to stanowić problemu…-powiedział chyba najgrzeczniejszym tonem, jaki umiał z siebie wydobyć.
Poczułem na sobie wzrok drugiej samicy. Ardia… Nasze oczy spotkały się w długim, znaczącym spojrzeniu. Uśmiechnąłem się do niej uprzejmie, a potem ponownie zwróciłem głowę w kierunku Akaymona.
Tak bardzo bał się przywiązania, a zapomniał o najważniejszym… Nie wolno się do niczego przywiązywać, bo gdy już się to zrobi, to chciałoby się to zatrzymać na zawsze. A w życiu nie można niczego zatrzymywać na własność…
<Dream, kontynuuj proszę >

Od Zeeka CD Larien

- Eh, udało ci się - westchnąłem. - Więcej tak mnie nie oszukasz.
- Na pewno? - Larien uniosła jedną brew.
- Tak - wstałem i razem poszliśmy do zatoki. Gdy dotarliśmy na miejsce, znaleźliśmy sobie miłe miejsce na piasku i usiedliśmy.
- Ale tu pięknie - powiedziałem.
Larien nie odpowiedziała. Niespodziewanie rzuciła się na mnie i stoczyliśmy się do wody. Ja leżałem na plecach na piasku, a wadera wylądowała na mnie, lecz szybko zeszła. Ja też się podniosłem.
- Wchodzimy głębiej? - zaproponowałem.
- Jasne, jeśli mnie dogonisz! - Wilczyca wskoczyła głębiej. Ja za nią. Było super. Chlapaliśmy się wodą, nurkowaliśmy w wielkich falach nadpływających do nas.
Podpłynęliśmy do jakiejś wodnej jaskini dość daleko od brzegu i weszliśmy do niej. Schowaliśmy się przy jednym z kamieni, aby nie tryskały na nas fale. Jaskinia była dość duża i bardzo piękna.

Chwilę tam siedzieliśmy.
- Nie sądzisz że inni mogą nas już szukać? - spytała Larien.
- Nie obchodzi mnie to - odparłem. - Ja mogę tu siedzieć cały tydzień z tobą.
- Konkretnie ze mną? - spytała Larien w zamyśleniu.
Milczałem przez chwilę, ale zdecydowałem się że nie będę kłamał.
- Tak. Z tobą.
- To miłe - powiedziała wilczyca i lekko się zarumieniła.
Uśmiechnąłem się.
- Uch! Ale męczące było to pływanie - zaśmiała się Larien. - Może utniemy tu sobie małą drzemkę?
- Dobrze.
Zasnęliśmy.
Śniła mi się Larien. Leżała obok mnie. Widziałem ją. Była ze mną. Śpiąc wyglądała jak… anioł.
Obudziłem się. Larien jeszcze spała obok mnie. Wyjrzałem na morze i zobaczyłem że idzie przypływ. Minutę później jaskinię zaczęła zalewać woda, która obudziła Larien.
- Co się dzieje? – spytała.
- Przypływ. Nie bój się. Nic nam nie zrobi.
- Nie boję się.
Rozejrzałem się szukając wyjścia. Postawiłem jeden krok prawą łapą, ale pośliznąłem się i popchnąłem Larien, która z kolei wpadła na wystający ostry kryształ i rozcięła sobie łapę. Pisnęła krótko i podniosła łapkę. Na niej pojawiło się długie rozcięcie. Jej biała sierść została splamiona krwią.
- To… to nic – powiedziała nieco z bólem. – Możemy płynąć na brzeg.
- Nie możesz płynąć – zaprotestowałem. – Stracisz krew i to dużo. Czekaj – rozejrzałem się. – Tam, w głębi jaskini jest wzniesienie, woda tam nie dostanie. Chodźmy tam.
Pomogłem iść Larien i już po chwili byliśmy na wzniesieniu tej jaskini. Wilczyca położyła się.
- Przepraszam cię za to – powiedziałem przepraszającym tonem.
- Spoko – odparła.
Obejrzałem jej łapę.
- Nieciekawa rana – pokręciłem głową. – Nie mam tu nic żeby cię opatrzyć. Musisz wytrzymać.
Przybliżyłem moją łapę do jej głowy i delikatnie położyłem jej głowę na ziemi.
- Spróbuję zatrzymać krwotok, a potem wrócimy do domu.
Ścisnąłem jej łapę i trzymałem ją przez kilka minut. Powtarzałem to kilka razy. W końcu krew przestała upływać.
- Zdolny jesteś – pochwaliła Larien.
Wzruszyłem ramionami.
- Odzyskałaś siły?
- Mniej więcej.
- To właź mi na plecy. Będę cię niósł.
Larien wyglądała na bardzo zdziwioną, ale wykonała rozkaz. Poniosłem ją do wyjścia z jaskini.
- Teraz staraj się trzymać łapę nad wodą – powiedziałem i wskoczyłem z Larien na plecach do wody. Zacząłem płynąć. Było ciężej niż się spodziewałem. Co jakiś czas wpadałem całkiem pod wodę. Ale zależało mi życiu Larien. Więc się nie poddałem. W końcu wyszliśmy na brzeg. Położyłem Larien w cieniu, a sam zacząłem szukać czegoś, aby ją opatrzyć. Znalazłem kilka bawełnianych kłaczków i lecznicze zioła. Zrobiłem jej opatrunek. Larien trochę odpoczęła i usiadła.
- Przykro mi że ta rand… znaczy wycieczka tak się skończyła. Jak chcesz to wracaj do watahy. Ja nie chciałbym zostać z takim gamoniem jak ja – odwróciłem wzrok.

(Larien, Cd? Przepraszam że musiałaś długo czekać na dokończenie)

Od Nashii

Poszłam spotkać się z Larien. Gdy dotarłam w dane miejsce gdzie mieliśmy się spotkać zaczeła się rozmowa. Ja zaczęłam:
-Cześć Larien.
- Hej!- powiedziała Larien.
-Jak się masz?
- Tak jak zwykle czyli bardzo dobrze.
- Zazdroszczę ci.
- Czego?
- Podejścia do życia ty zawsze jesteś taka wesoła. Niczym się nie martwisz np. nie martwisz się że zaraz zabraknie jedzenia lub wody.
- A ty czymś się martwisz że akurat o tym rozmawiamy?- powiedziała zmartwiona Larien.
- Szczerze to tak. Ostatnio myślałam o polowaniu.
- Co jest złego w polowaniu?
-To że jemy mięso jemy swoich braci!
-Co ty wygadujesz jelenie to nasi bracia?!
- W każdym razie oni też czują. Ja też w każdym razie postanowiłam że przechodzę na wegedytarjanizm.
- Nie obraż się ale nawet 3 dni nie wytrzymasz bez mięsa.
- Nie doceniasz mnie. Umiem wytrzymać dużo więcej.
- Może mały zakładzik?- powiedziała zadowolona Larien.
-Spoczko. Jak wytrzymam 3 dni bez mięsa ty...
- ZARAZ, ZARAZ, ZARAZ! Zakładamy się tylko o satysfakcje z wygranego zakładu, nie o rzadną rzecz!- przerwała mi Larien.
-Skoro tak wolisz- powiedziałam niezadowolona.
Odeszłam bardzo pewna siebie zęczełam kierować się w stronę domu. Nagle wpadłam na Dream. Ona powiedziała:
-Nashia przecierz pora na polowanie gdzie idziesz?
-No yyy...... Wiesz co Dream?
- Nie mam zbyt dużo czasu ale co?
- No bo ja założyłam się z Larien że wytrzymam 3 dni bez mięsa.- powiedziałam nieśmiało.
- Pżecierz nie musisz jeść mięsa pomóż tylko coś upolować.
-Zgoda.- powiedziałam.
Poszłam z resztą wilków na polowanie. Gdy upolowaliśmy wyjątkowo wielkiego łosia. Wszystkie wilki zaczęły jeść a ja patrzyłam i się oblizywałam. . Po czym odwróciłam się i ruszyłam w stronę poziomkowego pola na którym rosły owoce. Dotarłam szybko. Wzięłam do buzi jagodę i odrazu ją wyplułam. Była gorzka i nie apetyczna. Spróbowałam inne owoce było tak samo. Pomyślałam co jeszcze jest do jedzenia. Wróciłam do domu zapadła noc. A ja głodna poszłam spać.
Wstałam o 4.30 rano. Głód był nie do zniesienia. Cały czas sobie powtarzałam już tylko dwa dni tylko dwa dni. Postanowiłam przespać dzień drugi. Cudem udało mi się zasnąć ale spałam tylko do 19.00. Postanowiłam że wybiorę się na spacer. Szłam i szłam i spotkałam wiewiórkę która siedziała na ziemi przed moimi łapami przestraszona .
Patrzyłyśmy na siebię. I po chwili spostrzegłam że obok wiewiórki leżą orzechy. Byłam głodna, tych orzechów było sporo. Zjadłam je wszystkie. Nie były pierwszą klasą ale zawsze coś. Orzechy tak mnie znużyły że zasnełam ogromnie twardym snem ( co mi się śniło w następnym opowiadaniu). Spałam długo bardzo długo . Ostatni dzień był dla mnie najprzyjemniejsz gdyż Larien przyznała mi że potrafię wytrzymaać bez mięsa.

Od Akaymona CD Novy

Wpatrywałem się nieustępliwym wzrokiem w odchodzącą samicę. Nadęta trochę i zdecydowanie zbyt dumna. Podniosłem się by odejść w swoją stronę wciąż wsłuchując się na coraz to odleglejsze kroki wadery. Szedłem powoli przez las kierując się okrężną drogą wokół watahy. Drgnąłem, bo dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że jestem obserwowany. Odwróciłem się gwałtownie, ale nikogo nie zobaczyłem, mimo iż wyraźnie czułem na sobie czyjś wzrok.
-Pokaż się…-syknąłem i zrobiłem kilka kroków naprzód.
Moje spojrzenie natrafiło na sylwetkę niezbyt masywnego wilka o czarnej sierści z nietypowym, brązowym znakiem na oku. Serce zabiło mi mocniej nie tyle z zaskoczenia, co dziwnej, obcej mi radości, gdy rozpoznałem samca.
-Witaj, Akaymon…-powiedział czarny samiec i ruszył powoli w moim kierunku.
-Nasir?-zapytałem stojąc jak wryty.
-Jak widać- odparł beznamiętnym tonem. Obszedł mnie raz i usiadł naprzeciwko przechylając lekko głowę na bok.-Miło Cię znowu widzieć, Akaymon.-rzucił i mimo jego powagi w brązowych oczach wilka błysnęła radość.
-Ciebie też, Nasir-powiedziałem z ulgą w głosie. Już się bałem, że samiec ani trochę nie ucieszył się na mój widok. Było wręcz przeciwnie. Nasir usiadł tuż obok i przyłożył głowę do mojej ocierając się o nią na znak przywitania. Zdębiałem. Cóż… Nasir zawsze miał dziwny, nieprzewidywalny stosunek do różnych osób. Potrafił być zimny i nieprzystępna, ale również czuły i opiekuńczy. Szkoda tylko, że nienaturalnie lepki i … uroczy był głównie w stosunku do mnie.
-Jak zwykle śmierdzisz popiołem-powiedział rozbawiony i podniósł się. –Gdzie tym razem się szwendałeś?-zapytał i nie czekając na mnie ruszył w kierunku, z którego przed chwilą przyszedłem.
Pobiegłem za nim zrównując krok.
-Trochę snułem się po Równinach Vortheimskich, potem ruszyłem na zachód… Należysz do tutejszej watahy?-zapytałem zdziwiony faktem, ze ktoś tak… niezależny jak Nasir mógł się przywiązać do stada.
-Owszem. Coś w tym dziwnego?- uśmiechnął się pod nosem.
-Trochę… zwykle byłeś introwertykiem, działającym na własną rękę… Przynajmniej takiego Cię pamiętam.
-Wszystko się zmienia. Nawet osoby, które zawsze były dla Ciebie z pozoru przejrzyste i klarowne…-wilk uśmiechnął się zagadkowo.
-Ty nigdy nie byłeś dla mnie przejrzysty i klarowny, Nasir…-przystanąłem, gdy doszliśmy do granicy lasu, który łączył się z rozległą polaną.
-No co? Czyżbyś wciąż chciał być tym… twardym, samotnym wilkiem?-czarny spojrzał na mnie pytająco wyraźnie rozbawiony.
-Znaczy… Nie mam pewności. Nie lubię być…przywiązany do kogoś bądź czegoś.-odpowiedziałem smętnym tonem.
-Ja też, ale jeśli Ci się nie spodoba, to zawsze możesz odejść. Ja tutaj nie czuję się ani trochę jak na uwięzi. Wręcz przeciwnie.-wbił spojrzenie migdałowych oczu w dal. –Poza tym… Nie widzieliśmy się tyle czasu. Może warto trochę… powspominać dawne czasy?-spojrzał na mnie znacząco.
-Nasir…-zacząłem trochę zmieszany.-Ja wolałbym zacząć wszystko od nowa…
-Czy ja Ci bronię?-rzucił z ironią.
-Oczywiście, że nie… No więc dobrze. Zobaczymy, co z tego będzie…-wyszedłem razem z nim spomiędzy drzew. Robiłem to głównie… dla niego. Przyjaciół sprzed lat nie spotyka się przypadkowo, a może i faktycznie ma rację. Może da się przywiązać do watahy, a jednocześnie czuć się wolnym w stu procentach?
<Nasir, kontynuuj, proszę>

Od Ardii CD Dream


- Praca jako młodsza zielarka mi odpowiada. - powiedziałam.
- To świetnie. - powiedziała alfa.
Cały czas zastanawiałam się co znajduje się na prawej kartce.
- Co jest na prawej kartce ?
- Później się dowiesz. Teraz powiem ci jakie są twoje obowiązki jako młodsza zielarka.
Następnie alfa długo mówiła o tym jaka to ważna jest moja praca itp. Po dobrej godzinie zapytałam.
- Czy tamten basior, którego widziałam ma już kogoś ?
- Chodzi ci o Nasira ?
- Tak.
- On nikogo jeszcze nie ma, spodobał ci się ?
- Tak, jest bardzo ładny.
Alfa uśmiechnęła się i powiedziała.

< Dream? >

Od Czaszki

Szłam przez las i nagle spotkałam dzika. Moje oczy były w niego wpatrzone. A jego przekrwione oczy we mnie. Stałam jak wryta nagle zaczęłam uciekać. Uciekałam i uciekałam ( właściwie mogłam użyć swoich mocy ale nie chciałam go skrzywdzić). Na drodze stawały mi różne gałęzie i doły. Nagle wpadłam w pułapkę byłam otoczona z trzech stron ścianami z kamienia. Wtedy powiedziałam pas muszę zaatakować tego dzika . Dzik zaczął się przybliżać chciałam dzięki mojej mocy zostać nie widzialna ale nie mogłam wtedy przypomniałam sobie że to ściany trzech kierunków i w ich pobliżu moc nie działa. Dzik ruszył teraz naprawdę z kopyta na szczęście gdy dzik był już szaleńcze blisko, wyskoczyła Nashia i go zaatakowała pomogłam jej ogłuszyć dzika.

Nashia jaki c.d?

czwartek, 11 lipca 2013

Od Dream CD Mirificusa

Przyglądałam się dwóm ilustracjom znajdującym się w książce zielarskiej. Wyjątkowo prostej i niedokładnej, jak się przekonałam. Dwie rośliny o różnych nazwach i działaniu - jedna leczy od Narcyza, druga powoduje bolesne choroby a w niektórych przypadkach nawet śmierć. Według tego przewodnika wyglądają identycznie.
-Musimy iść do Taigi - stwierdziłam chwytając zębami książkę. Przymusowa para podążyła za mną i razem wyszliśmy z biblioteki na główny korytarz a potem na zewnątrz góry.
-Coś nie tak z tą książką? -spytał Mirificus gdy znalazł się obok mnie.
Kiwnęłam głową.
-I jak się spodziewam to jedyny egzemplarz jaki mamy?
Kiwnęłam głową po raz drugi. Nie poprawiło mu to humoru.

***

Wizyta trwała krótko. 
Ciekawe, że nawet szamanka nie wie za dużo o tych roślinach. Nie mam jej tego za złe, po prostu sprawa coraz bardziej się komplikuje. 
Szliśmy w milczeniu przez całą drogę powrotną. Dopiero gdy Nashia po namowie zostawiła nas samych postanowiłam przedstawić sytuację.
-I czego się dowiedziałaś? - zaczął niecierpliwy już Mirificus.
-Taiga mówi, że to nie jest dobra książka. Problem w tym, że nie mamy nic więcej a najbliższe miejsce, gdzie znajdziemy prawdziwe informacje to... biblioteka w ludzkim mieście.  - przełknęłam ślinę - Więc albo znajdziemy sposób, żeby się tam dostać, albo pogodzisz się z tym, że Nashia nie da ci spokoju. Bo ryzykowania jej życia przez podanie niepewnej co do działania rośliny nie biorę pod uwagę. - zakończyłam spoglądając na wilka w oczekiwaniu na jego reakcję.

<Mirificus? :D >

Od Dream CD Animae

Dosłownie chwilę temu wyczułam obecność intruza na terenach watahy. Nie minęło wiele czasu a przyglądałam się owej postaci, która okazała się być wilczycą, wychodzącej zza zakrętu leśnej ścieżki. O tak, trzeba ją stosownie przywitać!
Zastąpiłam jej drogę.
-Szukasz czegoś? -spytałam - Bo jeśli tak, to chętnie ci pomogę.
Nieznajoma nic nie odpowiedziała. Wydawała się być zdezorientowana. Najwidoczniej spodziewała się po mnie nieco... innego zachowania.
-Znam te tereny całkiem dobrze, ze mną nic ci tu nie grozi -ciągnęłam dalej w nadziei, że w końcu uda mi się coś z niej wyciągnąć.

<Animae?>

Od Dream CD Nasira

-Nie potrwa to długo - zwróciłam się do wilczycy kładąc na stole księgę z informacjami o watasze - Póki co wystarczy przydzielić ci odpowiednie stanowisko.
Otworzyłam kronikę w odpowiednim miejscu. Za pomocą swoich mocy zmieniłam strukturę papieru tak, aby pojawiły się na nim widoczne napisy. Lewą stronę zostawiłam póki co pustą, zajmę się nią później. Na prawej widniało teraz imię wilczycy.
-Gdybyś mogła mi jeszcze powiedzieć z czego byłabyś zadowolona. Nie znam cię zbyt dobrze, a chciałabym żeby każdy, w miarę możliwości, robił to co lubi. Zdążyłam tylko zauważyć, że zainteresowała cię chatka szamanki.
Ardia kiwnęła głową.
-Byłam niemalże pewna, że mieszka tak ktoś taki.
-Spodziewam się, że od razu to wyczułaś - uśmiechnęłam się - Zdaje się, że Taidze przydałby by się ktoś do pomocy... Co powiesz na to, żeby zostać młodszą zielarką?

<Ardia? Przepraszam, że tak długo :c>

wtorek, 9 lipca 2013

Od Novy

Dzień był pochmurny, a ciężkie powietrze zdawało się być przepełnione żalem, który napełniał umysł i duszę. W takie dni zwykle leżę pod drzewem i śpię, ale dziś było inaczej. Zdecydowałam się przezwyciężyć lenistwo i niezbyt śpiesznym krokiem z Góry Samon skierowałam się na zachód. Od dawna chciałam zobaczyć słynny wąwóz. Słyszałam, że dalej tam jest Czarny Las, miejsce dość parszywe, jeśli się go dobrze nie zna. Czemu miałabym się z nim nie zaprzyjaźnić? Przebiegałam przez tereny watahy z czujnie nastawionymi uszami węsząc co chwila. Uniosłam pysk do góry, gdy do mych nozdrzy dobiegł niepokojący zapach. Coś jest nie tak. Ponownie wciągnęłam powietrze, a razem z nim tę woń. Dziwny zapach wilka o sierści pachnącej wilgotną glebą i pyłem. Niewiele myśląc pobiegłam w stronę… samca? Zdałam się całkowicie na mój węch. Oby mnie nie zawiódł. 
Wypadłam spomiędzy drzew przystając. Poczułam na sobie złowrogie spojrzenie złoto-czerwonych ślepi. W odległości kilku metrów od mojej osoby stał masywny, dojrzały samiec o szaro-brązowej sierści z blizną na lewym oku. Wilk wyszczerzył lekko zęby i położył po sobie uszy na znak nieufności.
Na pewno nie pochodził z tych terenów. Usiadłam z powagą na pysku widząc jego postawę. Nie mam zamiaru go zatrzymywać, może mnie zignorować, zaatakować, lub uspokoi się i pozwoli wykonać mi pierwszy krok. Wilk schował kły i cofnął się trochę, a potem przysiadł przechylając lekko głowę na bok. 
-Kim jesteś?-zapytałam łagodnie, ale bez przyjaznego tonu.
-Chyba nie powinno... Cię to interesować.-mruknął niskim głosem i uniósł dumnie głowę. Wyglądał tak, jakby walczył sam ze sobą by nie rzucić się na mnie. Jego wypłowiałą brązowo-siwą sierść rozwiał nagły podmuch wiatru. Znowu poczułam ten nietypowy zapach. 
- Niby racja.- powiedziałam mrożąc powieki.- W takim razie, po co wstępujesz na nasze tereny? - zapytałam. Kurczę, chyba go tymi pytaniami rozdrażnię. Ile osób już tak wkurzyłam zadając proste pytania?
-Praktycznie każdy teren należy do jakiejś watahy, a ja nie potrafię przefrunąć nad ,,waszymi" terenami.-mruknął z ironią.-Mutantem ze skrzydłami nie jestem... Rzeczywiście zaczynał robić się nieco rozdrażniony.
- Nie wystarczyłoby odpowiedzieć "podróżuję, nie zabawie tu długo?" - mruknęłam od niechcenia. Nieznajomy naprawdę chyba się na mnie rzuci wkrótce, nie jest to zbyt kusząca propozycja. - Chyba nie mam wyboru jak cię zostawić w spokoju. - dodałam i podniosłam się ruszając w swoja stronę. Nie wydaje mi się, by reszta wilków przywitała go tak "spokojnie", jak ja. Szkoda.
<Akaymon, kontynuuj proszę.>

niedziela, 7 lipca 2013

Od Felsarotha CD Novy

Pędziłem na oślep przez mgłę zdając się węchem i mentalną mocą odnaleźć drogę przy okazji zważając, by nie wpaść prosto na ludzi. Wreszcie wydostałem się z gęstej pary, ale z mego gardła właśnie wtedy wydobył się pisk zmieszany z warknięciem. Z mojej prawej strony, prosto na mnie zwalił się wielki, gniady koń z masywnym mężczyzną o brązowych włosach na grzbiecie. 
- Ivar! - wrzasnął brązowowłosy. 
Potem poczułem tylko potężne uderzenie i silna fala magicznej energii rąbnęła we mnie, posyłając mnie w powietrze kilkanaście metrów do tyłu. Uderzyłem o ziemię, obracając się wcześniej parę razy jak szmaciana lalka. Podniosłem się po chwili, czując nadciągające zagrożenie, a ból w klatce piersiowej sprawił, że zaparło mi dech w piersiach. Potrząsnąłem głową i dopiero wtedy zorientowałem się, kim był ten wołany przez dryblasa Ivar. Zobaczyłem tego chudego faceta z zielonymi oczyma. Odwróciłem się i począłem wiać ile sił w nogach, ale przygrzmociłem po chwili w jakąś niewidzialną barierę. Spojrzałem za siebie, ale widziałem tylko mgłę, bo wzrok po zderzeniu z magiczną barierą, którą najprawdopodobniej wytworzył Ivar, nie potrafił wrócić do normalności. Nienawidziłem ludzi właśnie za to, jacy są uparci i jak perfidnie wykorzystują magię w nas zawartą dla własnych celów. Ponownie potrząsnąłem łbem, ale czułem się dalej, jakbym był zamknięty w kuli, która skutecznie blokuje dźwięki, zapachy i obrazy z zewnętrznego świata. Nagły wybuch bólu w klatce piersiowej sprowadził mnie do rzeczywistości. Wzrok powrócił, podobnie jak słuch. Mężczyzna, który złapał mnie w pułapkę zeskoczył z czarnego, smukłego wierzchowca i spojrzał na mnie. Nasze zielone oczy spotkały się w nieprzyjaznym sobie pojedynku na wytrzymałość. Żaden z nas nie ustąpił. Dziwne wrażenie, że natrafiło się na kogoś równego sobie pod względem charakteru i zawziętości. Mężczyzna, nienaturalnie chudy, odziany w czerń pasującą do koloru jego włosów wyciągnął z pochwy miecz, w którego rękojeści tkwił bladozielony kryształ skupiający wypełniony magią. Ciekawe ile wilków ubił, by go napełnić? 
- A więc władasz ogniem, mój kudłaty przyjacielu… Świetnie. - zasyczał, odsłaniając pożółkłe zęby w szyderczym uśmiechu.
Najeżyłem się i wyszczerzyłem kły cofając do tyłu. Właśnie teraz, zdałem sobie sprawę, w jak beznadziejnej sytuacji jestem. Bezradnie tylko przykucnąłem na tylnych kończynach, gotując się do ewentualnego ataku. Aż podskoczyłem, gdy zobaczyłem pędzącą w stronę Ivara znaną mi energię. Biały blask przedarł się między drzewami i z ogłuszającym hukiem uderzył w konia. Nastąpiła eksplozja, dość potężna, by położyć zwierzę martwe. Wnętrzności i krew ogiera bryznęły na wszystkie strony. Dało mi to trochę czasu. Zaskoczony facet padł na ziemie, by uniknąć uderzenia energii, zrywając magiczny kontakt z barierą, która opadła. Rzuciłem się do dzikiego biegu jak najdalej od niego. Idiotka, po tym wybuchu może nas znaleźć reszta barbarzyńców! Byłem na nią wściekły, ale też w jakiś niezrozumiały dla mnie sposób wdzięczny. Jeszcze tylko usłyszałem wrzask zielonookiego człowieka, który najwyraźniej bez konia nie miał już szans na doścignięcie mnie. Biegłem tak szybko, jak chyba jeszcze nigdy w życiu, słysząc za sobą wrzaski i krzyki zielonookiego Ivara. Reszta mężczyzn dała sobie spokój widząc, co stało się z koniem tamtego. 
- Jeszcze Cię dorwę! - wrzasnął, posyłając za mną jeszcze jakieś wstrętne przekleństwo, ale zagłuszył go mój głośny, zmęczony oddech. Chciałbyś, dorwiesz, ciekawe. Gadać też mogę. Parsknąłem pod nosem zły na siebie. Czemu akurat Nova musiała mi ratować dupę? Zrównałem z nią bieg, spoglądając na samicę kontem oka. Wyglądała na wykończoną nie tylko pod względem fizycznym, ale i magicznym. Fakt, zasłużyła sobie na odpoczynek. Głupio było mi strasznie, bo zachowałem się jak nieodpowiedzialny szczeniak i naraziłem ją na niebezpieczeństwo. Obejrzałem się za siebie i zwolniłem. Ulga, jaka na mnie napłynęła, gdy zobaczyłem, że już nas nie gonią była nie do opisania.
- To był rewanż. - rzuciła, zwracając moją uwagę na siebie.
- Rewanż? Za co, niby? - zapytałem nieprzychylnym tonem, nie wiedząc, o co jej znowu chodzi. 
- Ty nie lubisz, jak ci ktoś ratuje twoje cztery litery, ja nie lubię, gdy ktoś mi się wcina w polowanie. - uśmiechnęła się pod nosem. 
- Jesteś…dziwna - mruknąłem, nie wiedząc wciąż, co ma na myśli. 
Nova zaśmiała się rozbawiona i przyśpieszyła, kierując się pędem do watahy.
,,Dorwę Cię…”, te słowa cały czas huczały mi w głowie, jak groźba. Błysk jego zielonych oczu i wredny uśmiech Ivara były wystarczającym dowodem, by wiedzieć, że mam wroga, który szybko nie da mi spokoju.

środa, 3 lipca 2013

Od Larien CD Zeeka


- Jasne. Lubie wszystkie z tych rzeczy. Czemu miałabym ich nie lubić? - wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się serdecznie. 
- To wspaniale. W takim razie chodźmy - mówił Zeeke, jakby był tym wszystkim zestresowany
- Zeeke...- zaczęłam
- Tak? - odwrócił się do mnie. Starałam się przybrać poważny wyraz twarzy, ale po chwili parsknęłam tylko śmiechem:
- Zeeke. Nie odzywaj się do mnie tak oficjalnie. Mów jak do serdecznego przyjaciela. Bez barier - poprosiłam go. Nie wiem na ile ta prośba zabrzmiała realistycznie, gdyż wydusiłam ją przez śmiech. Nie umiałam po prostu nie umiałam być zbyt poważna. Zeeke uśmiechnął się tylko. Ruszyliśmy na plaże. Szliśmy przez las. Postanowiłam zrobić psikusa Zeekiemu. Bezszelestnie schowałam się za bujne zarośla, które ciągnęły się wzdłuż drogi. Szłam równo z wilkiem, ale schowana. Nagle Zeeke powiedział:
- Wiesz...Larien...- chciał dokończyć, ale odwrócił się i zauważył, że mnie nie ma. Starałam się zdusić śmiech, co mi się na razie udawało. 
- Larien? Larien? - zaczął panicznie szukać mnie wzrokiem Zeeke - Larien! - krzyknął przeraźliwe i pobiegł w stronę siedziby watahy. Wtedy najciszej jak potrafiłam wyskoczyłam zza zarośli i zaszłam wilka od tyłu. Przewróciłam go. Zeeke krzyknął, krótko. Pokazałam mu swoją twarz
- Zeeke, ty głuptasie - zaśmiałam się głośno. 

<Zeeke, dokończysz?>

wtorek, 2 lipca 2013

Od Zeeka CD Larien

- Dzięki, ale byłbym zaszczycony gdybyś towarzyszyła mi przy posiłku. Upolowaliśmy go wspólnie - powiedziałem.
Samica zastanowiła się chwilę, po czym odrzekła:
- Skoro chcesz, to dobrze. 
Wspólnie zjedliśmy sarnę. Kiedy zostały kości, Larien zaprowadziła mnie do samicy alfa. 
- Witaj, Dream. Przyszedł nowy samiec. Prosi o przyjęcie do stada.
- Tak, nazywam się Zeeke - przedstawiłem się. - Czy mógłbym dołączyć do was?
Samica alfa zmierzyła mnie wzrokiem. 
- Wygląda na to że można ci zaufać. Witaj w Watasze Firefly!
Ukłoniłem się nisko alfie i odszedłem. 

~Następnego dnia...

Znów spotkałem Larien. Ułożyłem sobie w głowie co do niej powiedzieć i podszedłem pewnym krokiem. 
- Cześć.... znaczy dzień dobry, Larien - przybrałem bardziej oficjalny ton. - Chciałabyś ze mną pójść na plażę do zatoki? O ile lubisz wodę, lub chociaż słońce i piasek - uśmiechnąłem się niepewnie. 

(Larien, cd?)

poniedziałek, 1 lipca 2013

Ogłoszenie

Kochani,
ponieważ bloggerka zajmująca się Watahą na co dzień nie będzie miała dostępu do internetu przez najbliższy tydzień, z przyjemnością zawiadamiam, że tymczasowo przejmuję jej obowiązki. Z tego powodu proszę o przesyłanie wszystkich opowiadań, pytań i pomysłów do Lemm na Horwse. Wiadomości, które wysłaliście dzisiaj wieczorem, a nie dostaliście odpowiedzi (lub opowiadania, których nie ma jeszcze na blogu) możecie na wszelki wypadek przesłać ponownie na to właśnie konto - zajmę się wszystkim jak najszybciej.
Całe to zamieszanie oznacza niestety, że w ciągu najbliższego tygodnia samica alfa nie będzie odpisywała na opowiadania ani pisała własnych, ale po powrocie prawowita właścicielka bloga obiecała nadrobić zaległości ;)
Pozdrawiam
Leme

Od Larien CD Zeeka

Przybłąkałam się do watahy już pare dobrych dni temu. Wszystko działo się tak szybko, że nawet dobrze nie zapamiętałam. Więc nie będę się nad tym rozwodzić. Wiem tylko, że stałam się zwiadowcą. Wyszłam więc jak codzień na zwiady. W deszczu zobaczyłam ociekającego wilka. Poprosił mnie, abym coś mu upolowała.
- Jasne - odpowiedziałam z uśmiechem. Czemu niby nie miałabym tego robić.
- Na co się skusisz? - zapytałam po chwili, gdy Zeeke wlókł się za mną
- Im coś większego tym lepszego - oznajmił
- Dobrze - przystałam na jego propozycję. Szłam z nosem przy ziemi. Aż nagle wyczułam sarnę.
- Sarna - zakrzyknęłam i runęłam biegiem. Biegłam szybko z wiatrem. Zeeke też trochę poniuchał i zaczął biec za mną.
- Mam strategię - oznajmił. Wysłuchałam i przystałam na nią. Wykonaliśmy manewr wcześniej opisany przez Zeekiego. Pobiegłam z wiatrem i skoczyłam na sarnę. Była to młoda samiczka. Najpierw osłabiłam ją, a Zeeke zabił. Zawlekliśmy ją do mojej jaskini.
- Nie powinniśmy najpierw iść do alf? - spytał wilk
- Najpierw się posil - odpowiedziałam

< Zeeke? Proszę dokońcż. Przepraszam, ze późno odpisałam>