Ruszyłem w kierunku siedziby watahy zadowolony z siebie. Poszło dość
łatwo. Akaymon… Nic się nie zmienił. Był taki sam jak go zapamiętałem,
zawsze bardzo mi bliski. Może dlatego, że jego historia była podobna do
mojej. Składała się z łez, krwi, wyrzeczeń i głupich nadziei. Już
wyrośliśmy z dziecięcych marzeń. W tym świecie nie ma miejsca na
planowanie i wyidealizowane, wręcz niemożliwe cele. Mówi się, że nie ma
nic bardziej żałosnego, niż niespełnione marzenia. Widać jestem
przykładem totalnego dna i beznadziei, gdyż ścieżka mego życia, którą do
tej pory przebyłem jest pasmem udręk i walących się planów. Przykre…
Spojrzałem kątem oka na wilka obok mnie.
-Byłeś niemiły względem Novy…-stwierdziłem.
-Novy? Kto to?-zapytał zdezorientowany.
-Ta biała wilczyca z którą rozmawiałeś nim spotkałeś mnie… To Nova.
Członkini watahy. Zwykle nie pozwala tak się do siebie zwracać.
Akaymon parsknął pod nosem.
-To ona wyskoczyła z oburzeniem, że co ja niby robię na waszych
terenach. Oczywiste jest chyba, że muszę na nie wstąpić, by przejść
pewien odcinek trasy.
-Za bardzo się wszystkim przejmujesz…-odparłem. –Jesteś dumny… Duma to
siła, która usztywnia kark, ale ty jesteś już taki sztywny, że chyba
masz już nawet problem z odgięciem głowy do góry, co?-zapytałem z kpiną.
Akaymon spojrzał na mnie z wyrzutem, ale zaraz się zaśmiał.
-Nie. Raczej nie mam z tym problemu…-odparł i zamilkł widząc przed sobą
sporą jaskinię, którą porastały mchy i pnącza tworząc nieziemski wręcz
obraz ciemnej, tajemniczej groty spowitej zielenią.
-To siedziba watahy. Chodź, przedstawimy Cię alfie i dowiemy się, czy
chcą takiego zmierzłego pryka jak ty w watasze.-zaśmiałem się.
-Nie jestem starym, zmierzłym prykiem. Też mi coś… -Akaymon udał
oburzenie, a potem nieco wyraźnie zaniepokojony razem ze mną wsunął do
jaskini.
Mentalnie odnalazłem Dream. Wilczyca nie była sama. A więc jeszcze
załatwiała z Ardią sprawy jej przyjęcia. Weszliśmy do jednej z grot.
Samice urwały rozmowę dość szybko, jak gdyby rozmawiały o czymś
prywatnym. Ruda alfa spojrzała na Akaymona nieco zdziwiona.
-Dream, Ardio…-zacząłem oficjalnym tonem- To jest mój stary, dobry przyjaciel. Akaymon chciałby przyłączyć się do watahy…
Akaymon skinął waderom głową i spojrzał na Dream.
-Mam nadzieję, że nie będzie to stanowić problemu…-powiedział chyba najgrzeczniejszym tonem, jaki umiał z siebie wydobyć.
Poczułem na sobie wzrok drugiej samicy. Ardia… Nasze oczy spotkały się w
długim, znaczącym spojrzeniu. Uśmiechnąłem się do niej uprzejmie, a
potem ponownie zwróciłem głowę w kierunku Akaymona.
Tak bardzo bał się przywiązania, a zapomniał o najważniejszym… Nie wolno
się do niczego przywiązywać, bo gdy już się to zrobi, to chciałoby się
to zatrzymać na zawsze. A w życiu nie można niczego zatrzymywać na
własność…
<Dream, kontynuuj proszę >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz