piątek, 12 lipca 2013

Od Akaymona CD Novy

Wpatrywałem się nieustępliwym wzrokiem w odchodzącą samicę. Nadęta trochę i zdecydowanie zbyt dumna. Podniosłem się by odejść w swoją stronę wciąż wsłuchując się na coraz to odleglejsze kroki wadery. Szedłem powoli przez las kierując się okrężną drogą wokół watahy. Drgnąłem, bo dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że jestem obserwowany. Odwróciłem się gwałtownie, ale nikogo nie zobaczyłem, mimo iż wyraźnie czułem na sobie czyjś wzrok.
-Pokaż się…-syknąłem i zrobiłem kilka kroków naprzód.
Moje spojrzenie natrafiło na sylwetkę niezbyt masywnego wilka o czarnej sierści z nietypowym, brązowym znakiem na oku. Serce zabiło mi mocniej nie tyle z zaskoczenia, co dziwnej, obcej mi radości, gdy rozpoznałem samca.
-Witaj, Akaymon…-powiedział czarny samiec i ruszył powoli w moim kierunku.
-Nasir?-zapytałem stojąc jak wryty.
-Jak widać- odparł beznamiętnym tonem. Obszedł mnie raz i usiadł naprzeciwko przechylając lekko głowę na bok.-Miło Cię znowu widzieć, Akaymon.-rzucił i mimo jego powagi w brązowych oczach wilka błysnęła radość.
-Ciebie też, Nasir-powiedziałem z ulgą w głosie. Już się bałem, że samiec ani trochę nie ucieszył się na mój widok. Było wręcz przeciwnie. Nasir usiadł tuż obok i przyłożył głowę do mojej ocierając się o nią na znak przywitania. Zdębiałem. Cóż… Nasir zawsze miał dziwny, nieprzewidywalny stosunek do różnych osób. Potrafił być zimny i nieprzystępna, ale również czuły i opiekuńczy. Szkoda tylko, że nienaturalnie lepki i … uroczy był głównie w stosunku do mnie.
-Jak zwykle śmierdzisz popiołem-powiedział rozbawiony i podniósł się. –Gdzie tym razem się szwendałeś?-zapytał i nie czekając na mnie ruszył w kierunku, z którego przed chwilą przyszedłem.
Pobiegłem za nim zrównując krok.
-Trochę snułem się po Równinach Vortheimskich, potem ruszyłem na zachód… Należysz do tutejszej watahy?-zapytałem zdziwiony faktem, ze ktoś tak… niezależny jak Nasir mógł się przywiązać do stada.
-Owszem. Coś w tym dziwnego?- uśmiechnął się pod nosem.
-Trochę… zwykle byłeś introwertykiem, działającym na własną rękę… Przynajmniej takiego Cię pamiętam.
-Wszystko się zmienia. Nawet osoby, które zawsze były dla Ciebie z pozoru przejrzyste i klarowne…-wilk uśmiechnął się zagadkowo.
-Ty nigdy nie byłeś dla mnie przejrzysty i klarowny, Nasir…-przystanąłem, gdy doszliśmy do granicy lasu, który łączył się z rozległą polaną.
-No co? Czyżbyś wciąż chciał być tym… twardym, samotnym wilkiem?-czarny spojrzał na mnie pytająco wyraźnie rozbawiony.
-Znaczy… Nie mam pewności. Nie lubię być…przywiązany do kogoś bądź czegoś.-odpowiedziałem smętnym tonem.
-Ja też, ale jeśli Ci się nie spodoba, to zawsze możesz odejść. Ja tutaj nie czuję się ani trochę jak na uwięzi. Wręcz przeciwnie.-wbił spojrzenie migdałowych oczu w dal. –Poza tym… Nie widzieliśmy się tyle czasu. Może warto trochę… powspominać dawne czasy?-spojrzał na mnie znacząco.
-Nasir…-zacząłem trochę zmieszany.-Ja wolałbym zacząć wszystko od nowa…
-Czy ja Ci bronię?-rzucił z ironią.
-Oczywiście, że nie… No więc dobrze. Zobaczymy, co z tego będzie…-wyszedłem razem z nim spomiędzy drzew. Robiłem to głównie… dla niego. Przyjaciół sprzed lat nie spotyka się przypadkowo, a może i faktycznie ma rację. Może da się przywiązać do watahy, a jednocześnie czuć się wolnym w stu procentach?
<Nasir, kontynuuj, proszę>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz